Przeskocz do treści

Alfred Szklarski, Maciej J. Dudziak, Tomek na Alasce

Alfred Szklarski, Maciej J. Dudziak, Tomek na Alasce, Wydawnictwo Muza,
Warszawa, 2021.

Wreszcie! Tomek na Alasce, wyczekany i zapowiadany pojawił się w księgarniach. Seria o przygodach Tomka Wilmowskiego proponowana czytelnikom przez jej autora Alfreda Szklarskiego, należała do moich ulubionych młodzieżowych lektur. Bez wahania sięgnąłem więc do najnowszego woluminu, który powstał na podstawie notatek pozostawionych przez pomysłodawcę.

Tym razem nasz ulubiony bohater rusza na naukową wyprawę do najmłodszego amerykańskiego stanu. Traf chce jednak, że czające się zło zmienia cel eskapady na ratunkowy. Zadaniem Tomka i jego przyjaciół jest docieczenie przyczyn utraty kontaktu z grupami naukowców pracujących na niezbadanych dotąd obszarach Alaski. Wątek sensacyjny pojawia się już w pierwszym rozdziale, w którym czytelnik śledzi ucieczkę samotnego mężczyzny przed nieznanym wrogiem. Część tę kończy cliff hanger, a jego tajemnica zostaje rozwikłana na końcu.

Maciej J. Dudziak dołożył starań, aby oddać charakter
i atmosferę wcześniejszych powieści Szklarskiego, które zapamiętałem jako interesującą przygodę uzupełnioną nieprzeciętną dawką wiedzy.

Maciej J. Dudziak dołożył starań, aby oddać charakter i atmosferę wcześniejszych powieści Szklarskiego, które zapamiętałem jako interesującą przygodę uzupełnioną nieprzeciętną dawką wiedzy dotyczącej terenów będących miejscem rozgrywających się wydarzeń. Mamy więc głównych bohaterów, choć nie wszystkich, bezpośredniego kapitana Nowickiego (umknęło mi, że w międzyczasie ten właściciel tubalnego głosu awansował z bosmana), oczywiście Tomka i jego ukochaną, tutaj już żonę, Australijkę Sally, a także kilka drugoplanowych postaci przewijających się bezpośrednio lub poprzez opowieści w poprzednich tomach cyklu. W książce każda strona ocieka wieloma przyrodniczymi i historycznymi ciekawostkami. Dogłębną wiedzą dysponują zarówno postaci, jak i pojawia się ona w licznych przypisach. Podoba mi się, że autor (tu mam na myśli Macieja J. Dudziaka) poświęca wiele miejsca rodzimym mieszkańcom Alaski oraz pozostałych obszarów Ameryki Północnej. Ta wiedza, z którą niewielu z nas ma styczność, uzupełniona zostaje o podstawowe fakty z historii podboju dzisiejszych Kanady i Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej (zobacz też: Szlak Oregoński) z podkreśleniem bezwzględności kolonizatorów. Przy okazji prowadząc czytelniczki_ków przez rozwój wydarzeń, autor wykłada, co należy myśleć o delikatnych problemach z obszaru poprawności politycznej. Coś, co przed laty przyjmowałem bez mrugnięcia okiem, dziś razi mnie brakiem subtelności
i powtarzalnością. Rozumiejąc cel, bo przecież podkreślanie nazw Inuici (zamiast Eskimosi) czy Denali (zamiast Mount McKinley) to jedne z podstawowych pojęć tożsamości tamtejszej rdzennej ludności, odnosiłem wrażenie, że w ustach bohaterów brzmi to dość topornie. Spostrzeżenie to kazało mi się zastanowić, czy dziś przygodowa powieść pisana stylem sprzed półwiecza jest w stanie zainteresować młodego czytelnika.

Redaktorzy powieści przepuścili błędy. Piszę to z ciężkim sercem nie tylko z uwagi na ogromny sentyment, jakim darzę cykl o przygodach młodego podróżnika. Tomek na Alasce jest po prostu ciekawy. Jako źródło wiedzy, a to niewątpliwie jeden z celów książki, ważny dla Alfreda Szklarskiego, w żadnym razie nie powinien zawierać geograficznych i fabularnych pomyłek, a takich, niestety, bez żadnej analizy wyłapałem kilka. Czytać więc, czy odpuścić? Młodzi, żądni informacji czytelnicy znajdą w lekturze przyjemność, jeśli po drodze nie zrazi ich dydaktyzm. Dla mojego pokolenia natomiast powieść może stanowić sentymentalny powrót do dawnych lektur.