Przeskocz do treści

Amélie Nothomb, Pragnienie

Amélie Nothomb, Pragnienie (franc. Soif), tłum. Jacek Giszczak, Wydawnictwo Literackie, Kraków, 2020.

Pragnienie. To wieloznaczne słowo przewija się w różnych kontekstach przez całą powieść Amélie Nothomb. Narrator to bóg czy człowiek? Ile jest w nim przekonania o byciu narzędziem w słusznej sprawie zbawienia człowieka, a ile czysto ludzkiego cierpienia i przekonania o błędzie Boga?

Na okładce czytamy deklarację autorki, że Pragnienie stanowi powieść jej życia. Amélie Nothomb, która niemal każdego roku proponuje swoim czytelnikom kolejną, niewielką objętościowo książkę, tym razem na zaledwie stu kilkudziesięciu stronach próbuje odtworzyć myśli i uczucia Chrystusa, gdy zostaje skazany i stracony. A może inaczej: wchodząc w Jego głowę i czyniąc Go narratorem, proponuje spojrzenie na boga, który był człowiekiem. Patetyzm poprzedniego zdania jest tu tyle niezamierzony, co trafny z punktu widzenia problemu, próbę rozstrzygnięcia którego śledzimy na kolejnych stronach.

Wygłaszając tezy, z których niejedna, niestety, brzmi jak komunał, Nothomb pyta
w istocie o sens poświęcenia, o to, jaką ofiarę warto złożyć, aby ludzie stali się lepsi
i czy w ogóle warto ją składać. To otwarcie postawiona wątpliwość w stosunku do fundamentu wiary. Dokonując żywota, jej Jezus gorzko stwierdza, że wpłynął być może na trzy osoby, że człowiek rzeczywiście się zmienia tylko wtedy, jeśli pragnienie to pochodzi z jego wnętrza. To prawda, ale jednocześnie niekonsekwencja. Doświadczenie podpowiada, że każda zmiana ma swój początek, swoją przyczynę, a misjonarz sieje ziarno. Ono czasem wschodzi, narrator podkreśla jednak, że najczęściej nic z niego nie wyrasta.

Autorka pisze wprost. Na talerzu kładzie znaczenie tytułu, słowa-klucza. Pragnienie jako sens życia, jako fizyczne cierpienie, które swoją dolegliwością przytłumia wszystkie inne oraz pragnienie jako dążenie do pełni przeżyć.

Chrystus u Nothomb patrzy na swoje życie już po odejściu z ziemskiego padołu. Człowieczeństwo i boskość ścierają się w nim bez przerwy. Chłonie życie, poznał je w miłości do kobiety oraz w cierpieniu i przez to czuje, że „Homo sum…” nie jest mu obce. Jednocześnie, poddając się woli Boga Ojca
i próbując ją zrozumieć, krytykuje jego dyletantyzm
i próżność, jego nieznajomość ziemskiego życia i ludzkiej natury, która doprowadziła go do być może błędnej decyzji. Bo przecież wdzięczność jest tanią monetą. Uderzają początkowe strony relacjonujące proces przed Piłatem, gdy ci, którym skazany pomógł, zeznają przeciw niemu, twierdząc, że w istocie ich skrzywdził, że ujmuje się gościom weselnym, podając lepsze wino na końcu, że uzdrowione dziecko emanuje energią i nie daje matce spokoju, że to, że tamto. To o nas, drodzy Państwo.

Autorka pisze wprost. Na talerzu kładzie znaczenie tytułu, słowa-klucza. Pragnienie jako sens życia, jako fizyczne cierpienie, które swoją dolegliwością przytłumia wszystkie inne oraz pragnienie jako dążenie do pełni przeżyć. Ów symbol drogi do spełnienia podkreśla dodatkowo spostrzeżenie językowe — jak brzmi właściwy tylko dla niego antonim? Choć to teza nie do końca prawdziwa, gdyż można wykorzystać przeciwieństwo  głodu, to sens metafory posiada duży ciężar przekonywania.

Uwagę zwraca okładka polskiego wydania Pragnienia. To fragment Piety Michała Anioła. Czytelnik widzi jednak tylko spokojną, śpiącą twarz Chrystusa i jedynie dłoń matki podtrzymującej ciało syna. Nie pamiętając całości rzeźby, nie wiemy, czy na twarzy Maryi maluje się spokój, czy cierpienie, czy rozpacza po stracie syna, czy też czuje ulgę, że już po wszystkim. Ten pomysł zilustrowania powieści bardzo mi się podoba, gdyż trafia w jej treść i sens. To jednak tylko pomysł polskiego wydawcy — na okładce edycji oryginalnej jak zawsze widnieje podobizna twarzy autorki. Szkoda. Czy mimo wzniosłego hasła znów autor ważniejszy jest od utworu?

Przeczytaj recenzje innych utworów Amélie Nothomb: 1. Les Combustibles, 2. Le fait du prince.