Arto Paasilinna, Fantastyczne samobójstwo zbiorowe (fin.: Hurmaava joukkoitsemurha), tłum. Bożena Kojro, Wydawnictwo Kojro, Warszawa, 2007.
Czy pisząc Fantastyczne samobójstwo zbiorowe, Arto Paasilinna przymierzał się do pisarskiego samobójstwa? Czytamy dwieście pięćdziesiąt stron, z których po wyciśnięciu wystarczy pozostawić tylko część, niewiele tracąc.
Noc świętojańska stanowi dla Finów tradycyjne święto zabawy. W czasie Juhannusa wielu z nich wyjeżdża na łono natury, często nad wodę, by tam bawiąc się do świtu, a nawet dłużej (wszak noc trwa wówczas bardzo krótko), ładować akumulatory. Dla dwóch bohaterów powieści Paasilinny najkrótsza noc w roku to obrachunek
z życiem, który oznacza wielki debet. Próbując, nieudanie, popełnić samobójstwo, ogłoszeniem w gazecie duet postanawia zebrać grupę podobnych sobie desperatów. Przecież w zespole raźniej. Tytuł powieści wyjaśnia się więc po pierwszych kilkudziesięciu stronach.
Fantastyczne samobójstwo zbiorowe to zlepek historyjek. Całość jest nudna, powtarzalna i przegadana. Kilka prawdziwie zabawnych scen nie osładza mdłego obrazu całości.
Paasilinna dotyka istniejącego problemu wśród Finów. Autor robi to we właściwy sobie sposób — ironia, dowcipy sytuacyjne i sarkastyczne bon moty pojawiają się co kilka stron. Grupa samobójców podróżuje przez Finlandię, dzięki czemu czytelnik na talerzu otrzymuje kurs geografii tego skandynawskiego państwa. Wystarczy tylko otworzyć atlas i śledzić trasę, aby czuć się przygotowanym do teleturnieju. Do zdobywanych wiadomości dodajmy jeszcze przegląd fińskich imion i popularnych nazwisk, kilka informacji o tradycjach Finów oraz charakterystykę kilku atrakcji turystycznych w Europie Zachodniej (tak, samobójcy przed śmiercią chcą zakosztować życia), aby dopełnić encyklopedycznych wiadomości przewijających się przez opowiadaną historię.
Fantastyczne samobójstwo zbiorowe to zlepek historyjek. Odniosłem wrażenie, że pomysł opowieści miał za zadanie tylko je powiązać. Abstrahuję od tego, czy ludzkie problemy w każdej z nich są wystarczające do odebrania sobie życia. Całość jest nudna, powtarzalna i przegadana. Kilka prawdziwie zabawnych scen nie osładza mdłego obrazu całości. Ręce mi opadły, gdy czytałem rozdziały dotyczące śledztwa
i policyjnych poszukiwań grupy desperatów. Fragmenty te w prosty sposób streszczały powieść — w zasadzie wystarczyło przeczytać tylko te strony.
Wcześniejsze powieści Paasilinny Rok zająca (tutaj) oraz Wyjący młynarz (tutaj) podobały mi się. W każdej z nich znajdowałem klarowną myśl. Lektura Fantastycznego samobójstwa zbiorowego nie przywodzi mi podobnych skojarzeń. Do obrazu całości dodajmy jeszcze przewidywalne zakończenie.
Przeczytaj też wywiad z Sebastianem Musielakiem, autorem przekładu powieści Arto Paasilinny Rok zająca.