Przeskocz do treści

Ayfer Tunҫ, Historie z ojczyzny

Ayfer Tunҫ, Historie z ojczyzny (Memleket Hikâyeleri), tłum. Agnieszka Erdoğan,
Wyd. Książkowe Klimaty, Wrocław, 2020.

Historie z ojczyzny stanowią osobiste spojrzenie Ayfer Tunҫ na rodzinne i kulturowe korzenie, mentalność współziomków, zachodzące zmiany społeczne i ich wpływ na sposób myślenia mieszkańców Turcji.

Autorka otwiera tom kilkoma esejami. Już pierwszy z nich brzmi oskarżycielsko. Ayfer Tunҫ bez ogródek przedstawia swój kraj jako nietolerancyjny, który fałszuje historię i wymazuje z niej niewygodne fakty. „Tym, którzy chcą się dowiedzieć
o niechlubnych okresach oczyszczania miast z mniejszości etnicznych lub »elementów niemuzułmańskich«, o cierpieniach i mordowaniu urodzonych na tych ziemiach, pozostaje jedyna, wyboista i niepewna droga — zostać historykiem”, pisze. W kolejnych kilku tekstach ton łagodnieje. Następuje bowiem osobiste spojrzenie na słowo „ojczyzna” z różnych punktów widzenia. To sentyment do rodzinnych stron, refleksja związana z nieuchronnymi zmianami, czy też krytyka ksenofobii.

Historie z ojczyzny wymagają cierpliwości. Pomagają zauważyć, że społeczeństwo, którego książkowy obraz prowadzi czytelnika od lat siedemdziesiątych dwudziestego wieku do czasów współczesnych, w sercach swoich przedstawicieli mieszkających z dala od wielkomiejskiego zgiełku odbiega od przypuszczalnego wzorca, jaki miał w głowie Mustafa Kemal.

Narracja kilkudziesięciu historii przebiega z dystansu. Tunҫ przygląda się swoim bohaterom, zanurzając się w miejscową społeczność z dala od metropolii. Czasem jesteśmy świadkami fundamentalnych dla lokalnych mieszkańców wydarzeń, innym razem to zwykłe historie, czasem porywające, niekiedy wzruszające, bywa, że nudne. Z nich powoli wyłania się portret prowincjonalnej Turcji. Wierność tradycji, gościnność, hołdowanie  relacjom rodzinnym, a z drugiej strony patriarchalizm, nietolerancja i brak zrozumienia dla odmienności. To ostanie zostało bardzo dowcipnie przedstawione w rozdziałach opowiadających perypetie niemieckiej narzeczonej odwiedzającej rodzinne, wiejskie strony swojego lubego. Sceny wzajemnego niezrozumienia, na początku śmieszące, po chwili kazały zastanowić się nad zaściankowością miejscowych (patrz też: Arto Paasilinna Wyjący młynarz)
i obojętnością przyjezdnych, którzy nie okazują szacunku dla lokalnych zwyczajów, o ile w ogóle zadali sobie trud, aby je poznać. Autorka wyraźnie skraca dystans, gdy wprost piętnuje nacjonalizm i mentalne ograniczenia, pokazując ryzyko dla myślących inaczej, których traktuje się jak wrogów, usuwając poza społeczny nawias. To uniwersalne zjawisko, tak bardzo widoczne również w innych społecznościach, Ayfer Tunҫ łagodzi żartem, gdy ludzi pokazuje z bliska, zaglądając niemal w ich dusze.

Ostatnie teksty poświęcone są rozważaniom, czym jest tytułowa ojczyzna. Odpowiedź wydaje się prosta i jednocześnie przejmująca. Każdy widzi ją inaczej, ponieważ chce, aby tak ważne słowo wiązało się z czymś bardzo osobistym, co bohaterowie chcą przeżyć, ale co nie wszystkim jest dane. To swoista klamra, która ogólniejszym określeniom sformułowanym w esejach otwierających tom nadaje osobisty charakter, od poczucia spokoju do niespełnienia.

Historie z ojczyzny wymagają cierpliwości. Pomagają zauważyć, że społeczeństwo, którego książkowy obraz prowadzi czytelnika od lat siedemdziesiątych dwudziestego wieku do czasów współczesnych, w sercach swoich przedstawicieli mieszkających z dala od wielkomiejskiego zgiełku odbiega od przypuszczalnego wzorca, jaki miał w głowie Mustafa Kemal. Atatürk przed stu laty chciał przecież fundamentalnie zmienić swoich rodaków.

Przeczytaj też o utworze innej tureckiej pisarki: Birgül Oğuz, Ha!

Powyższy artykuł stanowi obszerniejszą wersję tekstu, który ukazał się na łamach numeru 2/2021 Magazynu Literackiego Książki, a w momencie publikacji powyższej edycji był dostępny w wersji elektronicznej na stronie wydawcy (tutaj).