Bianca Bellová, Mona (czes.: Mona), tłum. Anna Radwan-Żbikowska, Wyd. Afera, Wrocław, 2020.
W tle powieści Mona Bianki Bellovej zagnieżdża się opresja i strach, a rzeczywistość, która początkowo niezauważenie wchodzi w życie jej bohaterów, stopniowo zmienia ich świat.
Podobno, jeśli skubać kurczaka powoli, wyrywając po jednym piórku, nie zauważy on, kiedy będzie już łysy. Właśnie tak rozwija się ta kameralna powieść. Niemal poza jej stronami toczy się wojna i cicho pomrukując, wpływa na życie szpitala, głównego miejsca wydarzeń, w którym pracuje tytułowa postać. Bellová uzyskuje efekt podobny do odczuwanego przy lekturze powieści Phillipe’a Claudela Szare dusze (Les âmes grises) — z dala dochodzi huk armatnich salw, od których nikt nie ginie, ale życie mieszkańców miasta zmienia się. W lecznicy pojawiają się nowi ranni,
a rozrastająca się dżungla wdziera się powoli do kolejnych pomieszczeń, by co jakiś czas rozsadzać mury budowli. Pracownicy wszystko przyjmują biernie, z pozornie stoickim spokojem czekając jutra.
Powieść określiłbym mianem przypowieści o opresji, bierności, niespełnionej miłości i braku nadziei.
Z tła wyraźnie wyłania się Mona, pielęgniarka z oddaniem opiekująca się rannymi. Traumatyczne dzieciństwo zamienia się w jej dorosłym życiu w rodzinne kłopoty. Te ostatnie nasilają się jak przeznaczenie, przeciw któremu nie sposób nic poradzić. Kobieta rekompensuje to skupieniem się na rannym młodym żołnierzu. Na niego przelewa miłość i walkę o jego wyzdrowienie.
Bellová prowadzi fabułę równolegle przez dwie rzeczywistości. Szpitalną codzienność uzupełniają przebłyski z frontu z jego druzgocącym psychicznym wpływem na walczących, a pozornie zupełnie odrębna historia opowiada przeszłość wybranego pacjenta pielęgniarki. Stonowany język oraz niedopowiedzenia sprawiają, że wydarzenia w Monie otoczone są mgłą tajemnicy; czytelnik nie wie wiele więcej ponad to, co rozgrywa się w danej scenie. Narasta poczucie nieuchronności losu, fatum, z którym bohaterom pozostaje się pogodzić (patrz też: Miljenko Jergović Sarajewskie Marlboro).
Powieść określiłbym mianem przypowieści o opresji, bierności, niespełnionej miłości i braku nadziei. Bellová nie ujawnia miejsca rozgrywania się wydarzeń. Nie to jest ważne. Istotę stanowi ich przebieg. Tradycja, która patriarchalnie spycha kobietę do kąta, zostaje uzupełniona przez żądzę władzy w imię wzniosłych idei zabierającej społeczeństwu kolejne prawa, krok po kroku wdrażając rozwiązania pozbawione społecznego uzasadnienia. Aż nie zostaje nic, goła skóra. Rzadkiej urody poetyckim zakończeniem nawiązującym do otwierającej powieść legendy, autorka spina powieść klamrą, która przypomina piękną wstążkę okalającą zwinięty rulon tekstu, poza który nie można się wydostać.
Zobacz też film:
Powyższy artykuł stanowi obszerniejszą wersję tekstu, który ukazał się na łamach numeru 1/2021 Magazynu Literackiego Książki, a w momencie publikacji powyższej edycji był dostępny
w wersji elektronicznej na stronie wydawcy (tutaj).