Cixin Liu, O mrówkach i dinozaurach (tytuł wyd. angielskiego: Of Ants and Dinosaurs), tłum. Andrzej Jankowski, Dom Wydawniczy Rebis.
O mrówkach i dinozaurach, czyli przeciwności się przyciągają oraz, co więcej, mogą
z sukcesem współpracować. Cixin Liu w swojej opowieści podkreśla, że do spełnienia pozostaje zaledwie jeden warunek — chcieć się porozumieć, odkładając na bok partykularne interesy.
Powieść to przewrotna. Autor zestawia przeciwności — stworzenia na pozór niemające z sobą wiele wspólnego. Kontrastują rozmiarem, organizacją życia, zdolnościami, zainteresowaniem zasobami; wszystkim. Co je połączyło? Mrówczy głód i stomatologiczne dolegliwości przedstawiciela Tyrannosaurus Rex. W jaki sposób? Psujące się pomiędzy zębami resztki obiadu T-Rexa stały się pokarmem mrówek, dzięki czemu gadzina została uwolniona od ryzyka infekcji jamy ustnej,
a mrówki przetrwały kolejny dzień. Ta groteskowa, jurajska scena daje początek wizji cywilizacyjnego rozwoju opartego na ścisłej kooperacji. Symbioza to doskonała: jedni robią to, czego nie potrafią drudzy. Wszystko służy dobrobytowi obu społeczności do momentu, kiedy sytość pozwala na tworzenie ideologicznej nadbudowy bytu. Obie strony zaczynają się przekonywać, że ich bóg to ten jedynie prawdziwy. Bez powodzenia.
Wizje snute przez Cixin Liu budzą mój niepokój. Ich zmaterializowanie się pozostawia świat bez happy endu.
O mrówkach i dinozaurach traktuję jako swoistą przypowieść w stylu bajek Ezopa, la Fontaine’a, czy Krasickiego (patrz też: Petr Rákos, Corvina czyli książka o krukach).
W zwierzęcych bohaterach odnajdujemy ludzi z ich przywarami i kompleksami. Cixin Liu skupia się na żądzy władzy. Ośmiesza zaściankowość myślenia i dyletantyzm decydentów. Bardzo ostro krytykuje przekonanie o własnej nieomylności i nie dawanie posłuchu ekspertom. Dostaje się też wojskowym — znakomitym strategom na polu walki i jednocześnie tym, którzy nie potrafią spojrzeć poza granice wyznaczane przez leżącą na stole mapę. W ten sposób dochodzimy do kolejnej odsłony kontrastu, kiedy współpraca oznaczająca rozwój zmienia się w brak zrozumienia skutkujący destrukcją, a otwartość umysłu zderza się z polem widzenia ograniczonym politycznymi ambicjami, w których brakuje miejsca na publico bono. W pewnym momencie lektura powieści uświadamia najgorsze: historia się powtarza. Co to oznacza? Brak wyciągania wniosków z błędów?
Choć wydarzenia rozwijają się powoli — pierwsze kilkadziesiąt stron pokonywałem
z trudem, wyobraźnia autora nie zawodzi. Kilka razy zdarzyło mi się kręcić głową
z uznaniem, gdy podziwiałem pomysły fabularne. Co prawda, nie brakuje w nich myślowych skrótów, kiedy zaskakujące zwroty akcji lub cywilizacyjne skoki przyjmuje się jako oczywiste. Uproszczenia te nie przeszkadzają w lekturze — czytamy wszak powieść, nie literaturę popularnonaukową. Przyznam, że wizje snute przez Cixin Liu budzą mój niepokój. Ich zmaterializowanie się pozostawia świat bez happy endu.
Ilustrację artykułu stanowi fragment okładki omawianej książki.