Przeskocz do treści

David Machado, Średni współczynnik szczęścia

David Machado, Średni współczynnik szczęścia (port.: Índice médio de felicidade), tłum. Wojciech Charchalis, Wyd. Wyszukane, Warszawa, 2020.

Bohaterowi powieści Średni współczynnik szczęścia Davida Machado świat wali się na głowę. Znakomity sprzedawca turystycznych podróży traci pracę, a pomysł specjalizowanego portalu społecznościowego, który wdrożył wraz z dwójką przyjaciół, nie wypala. Do pełni obrazu dodajmy odcięcie się obu kompanów od rzeczywistości: jeden odbywa więzienną karę za napad rabunkowy i nie zgadza się na niczyje odwiedziny, drugi z nich pogrążony w depresji nie wychodzi z domu.

W skali od jednego do dziesięciu wyceń poczucie szczęścia. Tu i teraz. Taka jest wymowa tytułowego indykatora. Daniel, główna postać powieści, zaczyna z bardzo wysokiego poziomu. On, mieszkaniec Portugalii szarpanej osłabieniem gospodarczym czuje się, jakby przebywał w Szwajcarii. Kolejne życiowe wydarzenia stają się czynnikami modyfikującymi tytułowy wskaźnik, który fluktuuje. Fortuna dicitur caeca.

Machado wlewa w czytelnika optymizm. W świecie bycia młodym, pięknym i bogatym oraz ochoczego stawania do wyścigu szczurów, narrator przybiera postać niepoprawnego altruisty.

David Machado napisał Średni współczynnik szczęścia w formie monologu powieściowego protagonisty, a w zasadzie dialogu z uwięzionym przyjacielem, w którym ten pierwszy wypowiada w myślach kwestie obydwu rozmówców.
Z ogromną szczegółowością rozwija ciąg wydarzeń ab ovo. Na początku ta drobiazgowość męczyła mnie i może dlatego pierwszego wieczora odłożyłem książkę po pierwszych osiemdziesięciu stronach. Potem, na szczęście, narracja sprawniej posuwa się do przodu, sprawiając, że w trakcie lektury coraz intensywniej myślałem o miejscu i czasie, z perspektywy których odbywa się relacja i myśl o odłożeniu książki słabła.

Machado wlewa w czytelnika optymizm. W świecie bycia młodym, pięknym
i bogatym oraz ochoczego stawania do wyścigu szczurów, narrator przybiera postać niepoprawnego altruisty. Przyjaźń, podjęte zobowiązania, odpowiedzialność za rodzinę, właśnie w takiej kolejności, stają się ważniejsze od wygody i zaspokojenia bieżących potrzeb, o roli ojca i męża nie wspominając. Końcowa (zobacz też: Arto Paasilinna Fantastyczne samobójstwo zbiorowe) eskapada staje się przełomem
i kończy miotanie się naszego bohaterskiego uosobienia szlachetności, a ja spośród zapomnianych postaci szkolnych lektur zaczynam z pamięci wyławiać doktora Judyma. Kulminacja powieści  staje się kluczem do rozwiązania problemów wszystkich postaci, począwszy od dzieci Daniela, którym prezentuje nobliwy przykład sensu życia, skończywszy na jego przyjacielu — ten ostatni przełamuje depresję potęgowaną niezliczoną liczbą fobii.

Przesłanie powieści jest dość proste. Bez względu na to, jak ciężkie terminy cię przygniotą, zawsze znajdziesz wyjście, jeśli tylko nie odpuścisz. Co prawda, to brzmi jak hasło reklamujące podręcznik osiągnięcia życiowego szczęścia w weekend, ale emocje towarzyszące lekturze skutecznie przykrywają wyłaniający się dydaktyzm. Nawet jeżeli uproszczenia irytują, bo ileż razy można czytać skruszone telefoniczne dialogi małżeńskie, powiew optymizmu miło owiewa czytelniczy umysł. Średni współczynnik szczęścia nie wyznacza żadnych trendów, okazał się jednak dla mnie lekturą ożywczą i wystarczająco wciągającą, aby drugi spędzony z nią wieczór był jednocześnie ostatnim. I tylko przerwy techniczne spowalniały tempo dotarcia do ostatniej strony.