Przeskocz do treści

Denis Johnson, Syn Jezusa

Denis Johnson, Syn Jezusa (ang.: Jesus’ Son), tłum. Szymon Żuchowski, Wydawnictwo Karakter, Kraków, 2020.

W zbiorze Syn Jezusa narrator Denisa Johnsona poraża swoją obojętnością, opisując epizody alkoholowego i narkotykowego uzależnienia, jakby nawalenie się było całkowicie normalne. Dla jego bohaterów jest.

Osobliwa to proza. W jedenastu opowiadaniach zajmujących łącznie sto trzynaście niewielkich stron i połączonych osobą głównego bohatera pierwszoosobowy narrator snuje się po Stanach Zjednoczonych ze zdecydowanie ostatnich stron gazet: spelunki, do których strach wejść, będące oazą wszelkiej maści społecznych odszczepieńców, brudne zaułki, czy też walące się budy udające solidny dach nad głową. Pojawia się też ciepły dom, w którym żona codziennie czeka z obiadem na męża, ale widziany z drugiej strony szyby, niedostępny i pewnie niewart zachodu.

Proste zdania charakterystyczne dla języka mówionego
i obszerne dialogi, wypełniające treść większości opowiadań odzwierciedlają myślenie kategoriami tu i teraz, często sprowadzonymi do dosłowności. To nie znaczy, że brakuje metafor. Pojawiają się w każdej partii narracyjnej i zaskakują swoją oryginalnością.

Zadziwia już pierwszy tekst. Będąc pod wpływem narkotyków i alkoholu, tytułowa postać opowiadania Wypadek autostopowicza doświadcza wizji nadchodzącej kraksy. Czytelnik zostaje o tym powiadomiony już na pierwszej stronie, a potem wszystko zmierza w obranym kierunku. Powstały w mózgu obraz się materializuje, ale ów wizjoner nie spieszy z pomocą. Tragedia spływa po nim spłukiwana strugami deszczu. Po tym wprowadzeniu oczy czytelnika prowadzone są od sceny do sceny, a w każdej z nich brud, upojenie, spojrzenie na rzeczywistość wyłącznie z punktu widzenia dnia dzisiejszego. Niekiedy zza rogu wyłania się empatia, która ostatecznie przegrywa z myśleniem egocentrycznym, bo tylko takie przebija się do świadomości zmąconej używkami. Tak właśnie wygląda opisywany świat. Johnson pozornie nie upiększa go również językowo. Proste zdania charakterystyczne dla języka mówionego i obszerne dialogi wypełniające treść większości opowiadań odzwierciedlają myślenie kategoriami tu i teraz, często sprowadzonymi do dosłowności. To nie znaczy, że brakuje metafor. Pojawiają się w każdej partii narracyjnej i zaskakują swoją oryginalnością, a przy tym wydają się takie oczywiste. Nie pamiętam, gdzie widziałem podobne.

Klamra — ten zabieg zwrócił moją uwagę, gdy w zamyśleniu zamykałem ostatnią stronę. Wizja walącego się wokół świata z obojętnością obserwowana okiem protagonisty pierwszego opowiadania, rozwija się w kolejnych tekstach, by w finale prowadzić do otrzeźwienia. Pozostaje tylko pytanie, czy to mocne postanowienie poprawy, czy tylko nadzieja wynikająca z chęci trwania życiem innych, ponieważ daje złudzenie happy-endu.

Syn Jezusa swoją estetyką stanowi prozę, która zapewne nie każdemu się spodoba. Szukałem analogii atmosfery tych opowieści. Może to aura wybranych opowiadań Pawła Sołtysa z tomu Mikrotyki (tutaj) lub beznadzieja i pustka w powieści Nocny prom do Tangeru Irlandczyka Kevina Barry'ego (tutaj)?