Georges Perec, Rzeczy (franc.: Les Choses — Une histoire des années soixante) tłum. Anna Tatarkiewicz, Wyd. Lokator, Kraków, 2014.
Georges Perec w literackim debiucie pisze do rzeczy — sięgając do swojej przeszłości, przedstawia kondycję młodych ludzi wchodzących w dorosłe życie
w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych XX w. we Francji. Trudno oprzeć się wrażeniu, że wiele jego tez brzmi nader współcześnie.
Bohaterowie Pereca miotają się pomiędzy życiem wolnym, które rozumieją jako swobodę podejmowania decyzji, bo przecież „kto nie pracuje, ten nie je, zapewne, ale kto pracuje, ten nie żyje”, a dążeniem do stabilizacji i osiągnięciem materialnego statusu pozwalającego na uwolnienie się od codziennej troski wiązania końca
z końcem, otaczając się rzeczami. Właśnie. Narracja świetnie pokazuje kontrast pomiędzy aspiracjami a codziennością, chęcią dołączenia do intelektualnej elity, czemu sprzyjały wówczas idee wolnościowe związane z wojną w Algierii (o wyzwolenie się spod kolonialnej władzy Francji), a nieznośną szarością dnia, ciasnym, zagraconym mieszkankiem i powtarzalną rutyną każdego dnia.
Podoba mi się sposób odzwierciedlenia marzeń o bogactwie. Rutyna dnia […] zostaje przerwana skupieniem myśli na analizie oglądanych u ankietowanego przedmiotów, a następnie oderwaniem ich od miejsca i czasu oraz odpłynięcie w szeroki świat dóbr wszelakich.
Bardzo podoba mi się sposób odzwierciedlenia marzeń o bogactwie. Rutyna dnia, kolejna przeprowadzana ankieta — obydwoje bohaterowie zajmują się badaniami marketingowymi — zostaje przerwana skupieniem myśli na analizie oglądanych przedmiotów u ankietowanego, a następnie oderwaniem jej od miejsca i czasu oraz odpłynięcie w szeroki świat wszelakich dóbr. Narrator na wielu kolejnych stronach opisuje ze szczegółami przedmioty, rzeczy piękne, kosztowne, utożsamiane
z dobrobytem i zaspokojeniem dobrego smaku. Charakterystyka jest bardzo szczegółowa i tak silnie nacechowana emocjonalnie, że czytając, traciłem poczucie fabularnej rzeczywistości, nie wiedząc już w końcu, czy to marzenia, czy też młoda para przeniosła się do innego świata. Tym boleśniejszy, również dla czytelnika, był powrót do tu i teraz wyrażony jednym prostym zdaniem, niczym ucięcie siekierą. Takie przyłożenie wagi do szczegółu odnaleźć można chociażby w opus magnum Pereca, powieści Życie instrukcja obsługi, ale także u innych autorów, żeby wymienić na przykład wspaniałą książkę Austerlitz W.G. Sebalda (recenzja).
Zamazanie granicy pomiędzy planami a rzeczywistością znajdziemy również
w epilogu. Sylvie i Jerôme, odkryjmy wreszcie imiona bohaterów, podejmują radykalną decyzję. Zastosowany przez Pereca czas przyszły sprawia, że czytając, wątpię w to gdzie jestem, w książkowej akcji, czy w umysłach trzydziestolatków, bo przecież to nie pierwsza zastawiona taka pułapka. Uważna lektura pozwala dociec prawdopodobnej odpowiedzi.
Niemal pięćdziesięcioletni tekst w wielu miejscach brzmi bardzo współcześnie, zwłaszcza tam, gdzie mowa o wolności idei, korporacyjnym rygorze, czy też postrzeganiu dorobku trochę starszego pracownika. Rzeczy stanowią przede wszystkim ciekawą literacko i pełną życiowych analiz lekturę, która dla swojej pełni wymaga spokoju i skupienia.