Przeskocz do treści

Joanna Gierak-Onoszko, 27 śmierci Toby’ego Obeda

Joanna Gierak-Onoszko, 27 śmierci Toby’ego Obeda, Wyd. Dowody na Istnienie, Warszawa, 2019.

27 śmierci Toby’ego Obeda to reportaż druzgocący, w którym Joanna Gierak-Onoszko stara się pokazać szeroki obraz opisywanego zjawiska, systemu opresji, któremu poddawano dzieci rdzennych mieszkańców Kanady. Autorka idzie jednak dalej
i dotyka marginalizacji, również dzisiejszej, członków społeczeństwa tego kraju niebędących potomkami europejskich przybyszów.

Pisząc o tym reportażu, nie sposób nie odnieść się wprost do jego treści. Początki szkół, w których zbierano dzieci mieszkańców dzisiejszej Kanady, sięgają siedemnastego wieku. Ich sieć zaczęto organizować systemowo w wieku dziewiętnastym na progu kanadyjskiej państwowości. Gromadzone w nich dzieci Indian, jak ich wówczas nazywano, siłą odbierano rodzicom. Kilkulatkom nieznającym innego sposobu porozumiewania się niż język rodziców, zakazywano jego używania, zmuszając do posługiwania się angielskim, którego wielu z nich nie znało. Wychowanków odcinano od rodowych i społecznych tradycji, na siłę ich „cywilizując”, a wszelką niesubordynację, rzeczywistą lub domniemaną karano
w sposób bez żadnej przesady nierzadko porównywalny do tortur. W wielu obiektach dokonywano tego w imię Boga — prowadzenie większości z nich rząd powierzył organizacjom kościelnym, w tym kościołowi katolickiemu. Wiele dzieci umierało, a nastoletni ludzie wypuszczeni po zakończeniu „systemu kształcenia”
i pozostawieni sobie samym powielali przemoc, której wcześniej doznali (polecam rozdział 14. zatytułowany Ptaszynka).

Cenię 27 śmierci Toby’ego Obeda za próbę spojrzenia na problem z wielu stron. [...] Reportaż ten odbieram jako ostrzeżenie przed skutkami nietolerancji oraz narzucania swojej woli innym. Co więcej, tekst pokazuje, jak łatwo ulega się stereotypom oraz jak nietrudno o protekcjonalizm.

Ten system często nieodwracalnego łamania ducha stanowi dla Joanny Gierak-Onoszko platformę do pokazania życia potomków rdzennych mieszkańców w szerszym świetle. To niewielki udział w życiu społecznym i do niedawna znacząco mniejsze zainteresowanie nimi przez agendy rządowe, co przypomina zjawisko systemowego rasizmu, o którym na przykładzie Wielkiej Brytanii przed kilku laty pisała Reni Eddo-Lodge w eseju Dlaczego nie rozmawiam już z białymi o kolorze skóry (przeczytaj tutaj). Autorka podkreśla wagę prób wynagrodzenia przez władze Kanady, jeśli w ogóle można o tym mówić, wyrządzonych niegdyś krzywd i prób włączenia wszystkich jej obywateli do życia społecznego oraz systemu szans. Zwraca również uwagę na dzisiejsze opinie samych pokrzywdzonych, dzięki determinacji których problem ujrzał światło dzienne. Pokazuje też, że wielu z nich jednak nie wierzy w szczerość działań, uważając je za modny pokaz.

Cenię 27 śmierci Toby’ego Obeda za wspomnianą wyżej próbę spojrzenia na problem z wielu stron. Widać w reportażu efekt dwuletniej pracy, którą autorka włożyła
w przygotowanie materiału. Chociaż opisy kar, którym poddawano dzieci, bicie, poniżanie, przemoc seksualna w tym zmuszanie ich do wzajemnego gwałcenia się, są tak drastyczne, że serce zamiera w czasie lektury, udało się autorce uniknąć skupienia uwagi czytelnika tylko na tym. Reportaż ten odbieram jako ostrzeżenie przed skutkami nietolerancji i przemocy oraz narzucania swojej woli innym. Co więcej, tekst pokazuje, jak łatwo ulega się stereotypom oraz jak nietrudno
o protekcjonalizm, mimo pozorów działania w dobrej wierze.

Do brutalności opisów można, a nawet należy podejść z dystansem, tak jak lekarze dla własnego zdrowia psychicznego, przy całym zrozumieniu dla bólu pacjenta, muszą posiadać umiejętność oddzielenia się od jego cierpienia. Autorka zachowuje taki dystans. Jako ojcu jednak trudno mi się z nich otrząsnąć. W czasie lektury nie zawsze potrafiłem uwolnić się od podpowiadanych mi przez wyobraźnię twarzy moich dzieci. Gdy cytowałem domownikom fragmenty zeznań ofiar — nazywa się ich survivors, ocaleńcy — dziś dorosłych już ludzi, często w podeszłym wieku, nie potrafiłem zrobić tego płynnie, bez łamiącego się głosu. Przypomniałem sobie wówczas film Czas zabijania Joela Schumachera z 1996 roku z akcją umieszczoną w stanie Mississippi w czasach bardzo żywo okazywanego rasizmu.
W nim „biały” adwokat broni Afroamerykanina, który zabił gwałcicieli swojej dziesięcioletniej córki. Obrońca, przemawiając do ławy przysięgłych (składających się z przedstawicieli białej społeczności), próbuje uruchomić ich wyobraźnię i gdy szczegółowo opisuje wydarzenia, ma nadzieję na obudzenie ich empatii. Wywód swój kończy słowami: „A teraz wyobraźcie sobie, że dziewczynka jest biała”. To ten sam mechanizm. Dopiero gdy wyobrazimy sobie sytuację odnoszącą się do naszego doświadczenia, mamy szansę, tylko szansę, chociaż trochę zrozumieć, co się stało.