Kevin Barry Nocny prom do Tangeru (Night Boat to Tangier), tłum. Łukasz Buchalski, Wyd. Pauza, Warszawa, 2020.
W powieści Nocny prom do Tangeru Kevin Barry umieszcza kilka elementów: nietypową narrację, opowieść łotrzykowską, atmosferę marynarskiej, portowej spelunki, dwie linie narracyjne. Całość zostaje podlana nostalgią za starymi, dobrymi czasami. Czy te ingrediencje składają się na smakowite danie?
Dwa wątki zsuwają się po krawędziach rozwartych nożyc
w kierunku łączenia, po czym zatrzymując się tam na chwilę, przechodzą na drugą jego stronę, odchodząc w siną dal.
Autor proponuje czytelnikowi opowieść w rodzaju „tam i z powrotem” (patrz też: Kalia Papadaki, Dendryty). W rozdziałach „tam” dwóch byłych handlarzy narkotyków na przystani promowej w Algeciras czeka na córkę jednego z nich; dziewczyna zniknęła trzy lata wcześniej, a dręczony wyrzutami sumienia tatuś chciałby ją odnaleźć. W częściach „z powrotem” Kevin Barry sięga do przeszłości swoich bohaterów i wyjaśnia, jak powieściowi protagoniści znaleźli się tam, gdzie ich właśnie widzimy. Na uwagę zasługuje podejście, które nazwałbym nożyczkowym. Dwa wątki zsuwają się po krawędziach rozwartych nożyc w kierunku łączenia, po czym zatrzymując się tam na chwilę, przechodzą na drugą jego stronę, odchodząc w siną dal. Stopniowo budowane napięcie sprawia, że czytelnik skupia się na ujednoliceniu fabuły, widząc oczyma wyobraźni, jak obydwa nurty wpadają sobie w ramiona. Ku zaskoczeniu, ocierają się tylko o siebie i mkną osobno dalej.
Opisywana historia ciekawie buduje główną postać — marnotrawnego ojca. Zainteresowanie wzmaga rwana, na pozór chaotyczna narracja. W opowieści brakuje kilku klocków, które czytelnicy muszą sobie dostawić, co jeszcze bardziej pchało mnie w jej głąb. Powtarzalność sprawiła jednak, że w drugiej połowie książki zacząłem się nudzić i nawet rozstrzelony druk oraz erotyczne sceny nie wpłynęły na to, bym zaniechał sprawdzania, ile stron pozostało do końca. Dotrwałem jednak, by z zadowoleniem przeczytać swojskie, kumpelskie, otwarte zakończenie, w którym przyjaźń zwycięża wszelkie przeciwności losu.
Potoczność i soczystość języka sprawnie dopasowują się do historii. Czułem, że właśnie taką stylizację należy zastosować. Całość jednak pozostawia duży niedosyt. Po Nocny prom do Tangeru sięgnąłem wiedziony emocjami — sam kiedyś pokonywałem w ten sposób Cieśninę Gibraltarską, ale emocje związane ze wspomnieniem rejsu prawdopodobnie nie okażą się wystarczające, aby powieść zagościła na dłużej w mojej świadomości.