Przeskocz do treści

Krótki esej o debiutantach — podsumowanie stycznia

Debiutant. Ktoś, kto zrobił coś po raz pierwszy. Nawet osoba bardzo aktywna może nim zostać, jeśli wyładuje swoją energię w obszarze, w którym jeszcze nie zaistniała.

W styczniu zaprezentowałem Wam tematyczny zbiór esejów Marcina Wichy oraz dwa opowiadania Philipa K. Dicka o wynagrodzeniu w ciemno oraz o robocie, który myślał, że jest człowiekiem. Jednak pierwszy miesiąc 2018 r. został naznaczony debiutami. Każdy z nich należy rozumieć inaczej.

Zacznijmy od najnowszegoKolekcji nietypowych zdarzeń Toma Hanksa. Gwiazdor kina pojawia się na rynku pisarskim (świadomie nie odważyłem się użyć słowa: literackim). Pierwsze wrażenie: opowiadania napakowane promocją marek. Ich nachalność w pewnym momencie zaczęła mi przeszkadzać. W amerykańskich filmach niemal wszystkim korzystającym z notebooków smakuje nadgryzione jabłko. Tutaj też. W dodatku okazuje się, że zdjęcia w kosmosie też najlepiej robić nadgryzionym telefonem.

Opowiadania? Jedno świetne, kilka niezłych, pozostałe — niestety jak wiele innych. Opinie z Sieci: od entuzjazmu po całkowitą negację. Ja pozostaję pośrodku, wskazując na kilka jasnych punktów.

Początki nie są łatwe. Jednak nierzadko okazują się zapowiedzią dobrego pisarstwa.

Debiut sensacyjno-kryminalny Wojciecha Magiery, Fragmenty zdarzeń (szczegóły), to  powieść z ciekawą fabułą, choć trochę Autor pogubił się w szczegółach. Również styl pozostawia nieco do życzenia. Najważniejsze jednak, że pierwszy ruch został wykonany. Jeśli ów adept pisania, który przygotowuje już kolejną książkę (wspominał o tym w rozmowie ze mną w czasie WTDK), będzie się stale rozwijał, wówczas powinien osiągnąć poziom zadowalający miłośników kryminału i sensacji. Dajmy mu szansę.

Paweł Sołtys, grający reggae Pablopavo, zademonstrował swój talent pisarski  tomikiem opowiadań Mikrotyki. Historie napawają smutkiem, czasem nostalgią. Brzmią, jakby zostały wyjęte z naszych przeżyć. Lektura niełatwa, bez taniego zakończenia i z wyjątkową precyzją operowania słowem.

Last but not the least: pozycja Ma być czysto Anny Cieplak. Zanim zdążyłem ją oddać do biblioteki, książką zainteresowało się kilkoro zaprzyjaźnionych rodziców nastolatków (gdzieś u nich jeszcze jest). Nasze pociechy okres gimbazy mają za sobą, nie mniej jednak stanowiła ona (książka) pretekst do rodzinnych rozmów
o życiu młodych ludzi, ich problemach i wątpliwościach. Żargon młodzieżowy użyty przez Autorkę sprawił, że do niektórych sformułowań potrzebowałem tłumacza. Razem: lektura do ogarnięcia. W kolejce czekam już na kolejną powieść Autorki.

Początki nie są łatwe. Jednak nierzadko okazują się zapowiedzią dobrego pisarstwa. Dlatego nie waham się po nie sięgać. Czego i Wam życzę.