Przeskocz do treści

Manieryzm wrocławski — wystawa

We wrocławskim Muzeum Narodowym trwa wystawa czasowa poświęcona manieryzmowi reprezentowanemu przez wrocławskich twórców. To kolejna propozycja tej instytucji (tutaj), po wcześniejszej Modzie na Cranacha (moje relacje do przeczytania tutaj i tutaj), poświęcona wrocławskiej reprezentacji trendu w sztuce. Warto podkreślić na początku, że kuratorem tejże ekspozycji jest Piotr Oszczanowski, dyrektor Muzeum.

Manieryzm w sztuce pojawił się na przełomie lat 20. i 30. XVI w. Uważa się, że styl ten wywodzi się z dojrzałej sztuki renesansowej, a sam termin początkowo oznaczał indywidualny styl artysty. Autorzy dążyli do doskonałej, wykwintnej formy swych dzieł.

Jak czytamy na stronie Muzeum na temat samej wystawy „Wrocław około 1600 r. przeżywał okres szczególnej prosperity; mieszczaństwo oraz szlachta bardzo się wzbogaciły, a kupiectwo osiągnęło niezwykłe wręcz dochody. Trwający od stuleci pokój pozwalał nie tylko znajdować przyjemność w obcowaniu z  cennymi dziełami sztuki, pięknymi wyrobami złotniczymi i ceramicznymi, ale także gromadzić kurioza i organizować kunstkamery pełne przedmiotów dostarczanych z ciągle odkrywanego Nowego Świata”.

Dla mnie słowo „manieryzm” dotychczas oznaczało niewiele więcej niż tylko hasło
w historii sztuki. Dlatego też wziąłem udział w oprowadzaniu po wystawie, co
w połączeniu z obejrzeniem niemal 200 zabytków sprowadzonych z różnych miejsc w Europie sprawiło, że z ogromnym zainteresowaniem przeszedłem przez sale ekspozycyjne. Wśród eksponatów znajdują się obrazy, w tym portrety możnych, nie tylko wrocławskich patrycjuszy, rzeźby, bogato zdobione rycinami księgi, a także wspaniałe dzieła sztuki z pozoru użytkowej, ale tak naprawdę są to przedmioty przygotowane po to, aby zdobić pomieszczenia, w których są prezentowane.

Nie każdy z nas zdaje sobie sprawę, że kościół pw.  Świętej Trójcy w Żórawinie pod Wrocławiem jest perełką manieryzmu okolic stolicy Dolnego Śląska. Stało się to dzięki właścicielowi tamtych ziem, Adamowi von Hanniwaldtowi, który dzięki wpływom swojego brata na dworze cesarza Rudolfa II Habsburga nie tylko pozyskał prace wybitnych artystów tamtej epoki, ale doprowadził do tego, że Żórawina uzyskała prawa miejskie. Z tych też powodów, cytując za organizatorami wystawy, „można pokusić się o stwierdzenie, że na początku XVII stulecia to nie majętność protestanckiego właściciela leżała w pobliżu Wrocławia, lecz że to miasto znajdowało się w jej sąsiedztwie”. Kresem rozkwitu manierystycznego Wrocławia stała się, wyniszczająca ogromną część Europy, wojna trzydziestoletnia.

Spędzone dzisiaj dwie godziny pośród perełek wrocławskiego manieryzmu nie pozostawiają wątpliwości, że obejrzenie tej unikatowej ekspozycji warte jest gorącego polecenia. Niniejszym to czynię. Zostało już niewiele czasu!

Zobacz relacje z innych wystaw: 1. Moda na Cranacha2. Sztuka druku, 3. Sztuka Wicekrólestwa Peru, 4. Migracje, 5. Grupa Krakowska 1932-1937.