Marie-Hélène Lafon, Źródła (fr.: Les sources), tłum. Agata Kozak, Wydawnictwo Literackie, Kraków, 2023.
Oto niezwyczajna opowieść o przemocy domowej. Najpierw mówi ona, a następnie wypowiada się on. Pytacie, czy ich głosy tworzą spójną melodię?
Od pierwszych stron Ona, żona i matka, podsumowuje dotychczasowe życie. Uderza stwierdzeniem, że ma dopiero trzydzieści lat. Zaczyna się standardowo: mąż, trojedzieci, gospodarstwo rolne i ciężka praca na nim, aby się utrzymać. Potem pojawiają się kolejne sceny z codzienności: krzyk, lekceważenie, poniżanie, bicie, cisza po burzy oznaczająca spokój przed kolejną. To także obrazy dzieci milknących w obecności ojca, ich ucieczka na podwórko, gdy nadchodzą pierwsze pomruki zwiastujące zmianę jego nastroju, czy też ich współczujący wzrok obserwujący matkę i ogólna bezradność w poczuciu pozostawania w matni. Narracja stopniowo zmienia ton, odzwierciedlając zmianę myślenia protagonistki. Początkowe pogodzenie się z losem i wciąż nowymi zarzutami o braku zorganizowania się i pretensjami, że pan i władca utrzymuje darmozjada, prowadzi do rozpaczy i myśli samobójczych. Potem czarne myśli ustępują miejsca narastającemu wewnętrznemu oporowi i decyzji o zmianie.
Oddając głos swoim bohaterom, autorka precyzyjnie wydobywa na światło dzienne sposób myślenia obu stron konfliktu.
Inny obraz obserwujemy, gdy narratorem staje się On, oprawca. To głos rozwodnika siedem lat później korzystającego ze swoich praw opieki naprzemiennej nad dziećmi. Co prawda, nastrój jego wypowiedzi przypomina atmosferę wyznania byłej żony — małżeństwo jako źródło ciągłych nieporozumień i stresu. Jego ocena przyczyn jest jednakże całkowicie odmienna — podczas gdy on ciężko pracuje, jego połowica przedstawia obraz osoby niezorganizowanej, która z niczym nie zdąża.
W dodatku wychowuje ich jedynego syna na mięczaka. To szokujące wyznanie macho przekonanego o swojej racji i niewyciągającego wniosków z wydarzeń.
Z kolejnych zdań wyłania się obraz człowieka skupionego na sobie, który dostrzega zło jedynie w otaczającym go świecie. Jedyną rozumianą przez niego receptą na życie po rozwodzie staje się uniezależnienie od innych bez próby współpracy
i porozumienia. To postać kaleka brakiem empatii.
Oddając głos swoim bohaterom, autorka precyzyjnie wydobywa na światło dzienne sposób myślenia obu stron konfliktu. Opisy poszczególnych scen budują obraz codzienności niedający żadnych nadziei na zmianę — zaciskającą się pętle można przeciąć wyłącznie radykalną decyzją. W przeciwieństwie do dwugłosu zastosowanego przez Vladimíra Macurę w powieści Guwernantka, w której wypowiedzi obojga bohaterów przeplatają się, łagodząc w ten sposób różnicę spojrzenia, podzielenie Źródeł na dwie następujące po sobie partie silnie uwypukla niemożliwy do załagodzenia rozdźwięk. Udzielnie głosu również katowi, a nie tylko ofierze (porównaj: Birgit Vanderbeke, Małże na kolację lub Adeline Dieudonné Prawdziwe życie), buduje pełniejszy obraz opowieści. Czy dociera w ten sposób do źródła konfliktu i szuka recepty? Nie. Raczej pokazuje, jak uciec z osaczenia przemocą.