Przeskocz do treści

Max Porter, Lanny

Zobacz film.

Max Porter, Lanny (ang.: Lanny), tłum. Jerzy Łoziński, Wyd. Zysk i S-ka, Poznań, 2019.

Lanny jest chłopcem, którego rozumie tylko jego matka i jeden z sąsiadów. U Maxa Portera rzeczywistość miesza się ze światem baśniowym, jak na dłoni ukazując lokalną społeczność.

Chłopca wychowują kochająca matka i wiecznie nieobecny ojciec. Skryty i choć nie pozbawiony kolegów, przez ogół mieszkańców wioski Lanny odbierany jest jako dziwak. W obecności Pete’a, zaawansowanego wiekiem artysty, młodzieniec potrafi się otworzyć, a ten pierwszy z łatwością do niego dociera. Nierozumiany przez otoczenie nastolatek i skazany na wioskowy ostracyzm starzejący się malarz zaprzyjaźniają się. Temu wszystkiemu przygląda się Praszczur Łuskiewnik od wieków obserwujący okolicznych mieszkańców i chłonący ich życie. W pewnym momencie zjawa skupia swoją uwagę na chłopaku.

Lanny to baśniowa opowieść, w której rzeczywistość przewija się z podaniami. Potwór o nobliwej nazwie obserwuje mieszkańców wioski, a od czasu do czasu postanawia zaingerować w ich życie. Jego postać żyje w świadomości społecznej
i miejscowych mitach, a autor uwodzi czytelnika, sugerując jego rzeczywisty wpływ na wydarzenia. Z drugiej strony Max Porter proponuje powieść obyczajową. Uchem Praszczura Łuskiewnika poznajemy mieszkańców podlondyńskiej miejscowości z ich problemami i przywarami. Dziesiątki fragmentów zdań wyrwanych z rozmów budują wioskową układankę przyjaźni i nienawiści, sympatii i potępienia. Podoba mi się ten pomysł — czytając, wyobrażałem sobie, że siedzę ze szklanką przy uchu przyklejony do ściany oddzielającej mnie od sąsiada. Potem, gdy zjawa wkracza do akcji, plotki i stygmatyzowanie wybranych członków społeczności przeradzają się
w owczy pęd do działania, w którym jak w lustrze przyglądamy się stereotypom.

Max Porter przeplata realizm z baśnią w obyczajowej opowieści, która niepostrzeżenie staje się kryminałem.

Autor skonstruował swoją powieść wokół lokalnego outsidera. To dość powszechne rozwiązanie. Od samego początku wiedziałem, że ów wycofany nastolatek okaże się kimś wyjątkowym oraz że będę obgryzał paznokcie, emocjonując się jego losem. Poczułem się zawiedziony.

Uwagę zwraca formalna konstrukcja książki. Styl każdej z trzech części Porter dostosował do zawartości. W pierwszej mamy do czynienia ze spokojną relacją wydarzeń widzianych oczami kilkorga głównych bohaterów. Potem następuje ciąg szybko po sobie następujących wymieszanych wypowiedzi, gdy organy państwa
i miejscowa społeczność ruszają do działania. Na końcu otrzymujemy całkowicie odrealnioną wizję niczym w końcowych partiach powieści Śpiewajcie, z prochów, śpiewajcie Jesmyn Ward (recenzja — tutaj), która przynosi rozwiązanie zagadki. Bo właśnie z takową mamy do czynienia — Max Porter przeplata realizm z baśnią
w obyczajowej opowieści, która niepostrzeżenie staje się kryminałem.

Lanny stanowi swoistą zabawę konwencjami. Dzięki temu staje się wciągającą lekturą na kilkugodzinny wieczór dla miłośników różnych gatunków. Nie broni się jednak przed przewidywalną fabułą.