Przeskocz do treści

Mikołaj Grynberg, Poufne

Mikołaj Grynberg, Poufne, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec, 2020.

W tomie opowiadań Poufne Mikołaj Grynberg opowiada historie z życia.
Z teraźniejszości i przeszłości. Codzienność przeplatana inną codziennością, minioną, która czasem mrozi krew w żyłach. O tym, jak pamięć wpływa na tu i teraz.

Zbiór otwiera tekst Rejwach przeszłości z sugestią, że czas ostatecznie zmierzyć się ze wspomnieniami i zatrzasnąć drzwi za nimi.

Zbiór liczy ponad dwadzieścia krótkich opowiadań. Opowiadanek. Proste, życiowe sytuacje, jakimi można się podzielić przy rodzinnym stole, ze znajomymi na ulicy,
z sąsiadką spotkaną przed sklepem. W każdym z nich pojawia się wspomnienie holokaustu. To siwiutka i bezzębna matka, która nagle pojawia się znikąd (patrz też: Alena Mornstajnova, Hana), decyzja o zmianie panieńskiego nazwiska na to po ojcu, który nie przeżył wojny, nieprzystojne dowcipy, historia podglądacza żyjącego cudzym życiem, czy też ojciec, który przeżył najgorsze, a teraz despotyzmem próbuje zapanować na życiem (patrz też: Birgit Vanderbeke, Małże na kolację). Grynberg wplata je bardzo umiejętnie, niejako przy okazji. Nad niektórymi przebiegałem wzrokiem, inne kwitowałem kiwnięciem głowy, kiedy indziej mruknąłem „o kurczę”. Docierałem też do historii, przy których przerywałem lekturę, by ochłonąć, jak ta o losie więźniów wyskakujących z pociągu wiozącego ich do obozu koncentracyjnego, gdy pojazd zwalniał na zakręcie, pozwalając na ucieczkę.

Zbiór otwiera tekst Rejwach przeszłości z sugestią, że czas ostatecznie zmierzyć się ze wspomnieniami i zatrzasnąć drzwi za nimi, choć nie w taki sposób, jaki wybrało wielu bohaterów jego poprzedniego tomu zatytułowanego po prostu Rejwach. Poufne przedstawia postaci, które różnie sobie z tym radzą i często nie potrafią sprostać wspomnieniom. A gdy już odejdą, pozostaje po nich notes z numerami telefonów, które kolejno należy wykręcić, by powiadomić ich abonentów, że nadawca już się nie odezwie. To proste, nienachalne, a jednocześnie wtrącające
w zadumę opowiadanie Notes telefoniczny rodziców przypomina swoją atmosferą Rzeczy, których nie wyrzuciłem Marcina Wichy (tutaj), swoisty remanent po zmarłych.

Zebrane teksty z autobiograficznymi, rodzinnymi nawiązaniami po pewnym czasie zacierają się w pamięci. Gdy po kilku tygodniach od lektury brałem tom do ręki, musiałem go gruntownie przejrzeć, zanim uderzyłem w klawiaturę. Nie wrócę już do nich, choć wrażenie opisane przez Hannę Krall w blurbie do książki słowem „mimochodem” zapamiętałem.