Monika Helfer, Hałastra (niem. Die Bagage), tłum. Arkadiusz Żychliński, Wyd. Filtry, Warszawa, 2023.
O przeszłości, o człowieku oraz o przyzwoitości w świecie brania na języki i wykorzystywania przewagi nad innymi. Prosto, bez fajerwerków, odautorsko.
Fabuła umiejscawia wydarzenia w małej wsi daleko w górach, jakby gdzieś na końcu świata, w biednym domu stojącym na krańcu tego końca. Stamtąd widać już tylko góry i wioskę w dole, gdzie mieszkają ci lepsi. Realistyczny rysunek szczęśliwej rodziny zniekształca fałszywy ton już na drugiej stronie — pozorna idylla skrywa ciemną tajemnicę. Chociaż tak naprawdę nie wiemy, jak bardzo mroczna jest ta niewiadoma. Może to nic strasznego?
Język powieści pozbawiony jest egzaltacji, a powiązania rodzinne autorki z bohaterami opowieści nie mają znaczenia. Oś historii stanowią ludzie, ich problemy i emocje delikatnie dawkowane czytającym.
Historia na początku wydaje się tuzinkowa. Młode małżeństwo, u którego niemal co rok, to prorok, z trudem wiąże koniec z końcem, ale głodem nie przymiera. Powtarzalność dni przerywa Wielka Wojna i pobór głowy rodziny do armii. Mąż oddaje żonę i dzieci pod opiekę burmistrza i znika w oddali, by walczyć za Cesarza. Teraz ona musi szybko się usamodzielnić, a dzieci — dorosnąć, by oprzeć się złemu słowu i napastliwości protektora.
Monika Helfer fabularyzuje przeszłość swojej rodziny, stale o tym przypominając i przeskakując o sto lat do współczesności i z powrotem. Czego nie wie, dopowiada wyobraźnią i uzupełnia historiami przekazywanymi przez będące już w jesieni życia ciotki i wujów pamiętających przywoływane czasy. Język powieści pozbawiony jest egzaltacji, a powiązania rodzinne autorki z bohaterami opowieści nie mają znaczenia. Oś historii stanowią ludzie, ich problemy i emocje delikatnie dawkowane czytającym.
Ta niewielka powieść w stonowany sposób uwypukla to, co ważne. Pokazuje ludzkie słabości i podkreśla konieczność ich pokonania, by być sobą i przetrwać. Dopiero wówczas można zmazać pariasową łatkę hałastry.