Przeskocz do treści

Olga Tokarczuk, Empuzjon

Olga Tokarczuk, Empuzjon. Horror przyrodoleczniczy, Wydawnictwo Literackie, Kraków, 2020.

Obecność sił nadprzyrodzonych, którą sugerują obydwie części tytułu, można wyczuć niemal od początku. Wówczas daje o sobie znać patrzący z boku i po chwili znikający pomiędzy deskami w podłodze zbiorowy narrator, pozostawiając czytających sam na sam z główną postacią powieści. Ta ostatnia, młody lwowianin przybyły do górskiego uzdrowiska, by leczyć swe dolegliwości (fabuła toczy się przed wybuchem IWŚ), właśnie się rozpakowuje, nie podejrzewając, co przyniosą kolejne tygodnie jego kuracji.

Leniwie toczący się początek historii zostaje brutalnie zburzony tajemniczą śmiercią żony właściciela pensjonatu, w którym dach nad głową znajduje protagonista powieści. Dociekanie przyczyn śmierci sprawia, że wydarzenia na kolejnych stronach meandrują, dotykając historii bardziej znaczących postaci, ludzkiej mentalności, poglądów skłaniających do załamania rąk, lokalnych obyczajów, czy wreszcie obecności sił, których działania nie można wytłumaczyć. Owa mnogość sprawia, że czytając Empuzjon, zanurzamy się w kryminał, powieść obyczajową, po trosze sensacyjną, by przed końcem wejść w obszar fantastyki z silnym finałowym przesłaniem.

Na plan pierwszy wybija się słowo. Znów poddałem się urokowi opisu scen […], sposobowi kształtowania nastroju, czy nieoczywistemu budowaniu opisu postaci.

Główny bohater powieści, do którego jeszcze wrócę, żyje w otoczeniu niewiele mniej ważnych i wyrazistych postaci. Monotonię ich codzienności naznaczonej spacerowaniem, leżakowaniem i zabiegami dającymi złudzenie poprawy stanu ich zdrowia trawionego gruźlicą ożywiają dyskusje. W taki właśnie sposób podają się oni nam, czytającym jak na talerzu, demonstrując swoje opinie i sposób myślenia. Tym to sposobem autorka rozprawia się
z zaściankowością i konserwatywnymi poglądami
o społecznej roli kobiety, jej zdolności percepcji rzeczywistości i małości wobec mężczyzny, którego obecność nadaje jej prawo istnienia. Liczność paternalistycznych czy wręcz mizoginistycznych wypowiedzi włożonych w usta dyskutantów jest tak wielka, że przy jednej z kolejnych chciałem powiedzieć: dość!

Budując relacje lwowianina z jego lekarzem prowadzącym, Olga Tokarczuk dotyka kilku ważnych zagadnień. Pyta, czym jest norma. Czy prawidłowe jest to, co występuje najczęściej? Kto ma prawo to określać? Dlaczego cokolwiek oceniamy jako błędne? Autorka przekonuje też, że świat nie dzieli się tylko na białe i czarne. Sformułowanie tak oczywistej tezy może dziwić, tylko do momentu jednak, gdy uświadomimy sobie, jak wielu tak właśnie patrzy, albo też jak licznym z nas próbuje się to wmówić.

Podobnych powyższym wątków w powieści pojawia się więcej. Warsztat językowy autorki sprawia jednakże, że na plan pierwszy wybija się słowo. Znów poddałem się urokowi opisu scen, żeby wymienić już pierwszą, przedstawiającą podróżnych na peronie (zwróćcie uwagę na punkt widzenia obserwatora), sposobowi kształtowania nastroju, czy nieoczywistemu budowaniu opisu postaci. W kilku obszerniejszych partiach narracja odwołuje się do zmysłów. Słyszymy kaszel w przeróżnych jego wariantach, innym razem namawia się nas do znalezienia granicy pomiędzy wzrokiem a wyobraźnią, jeszcze kiedy indziej podkreśla się rolę węchu, kiedy to po zapachu można rozpoznać nastrój (a w zasadzie można było, gdyż chyba bardzo nieliczni z nas zachowali tę umiejętność), w jakim znajduje się wyczuwany nozdrzami osobnik. To takie „wyciskanie soku z języka”, o czym kilka lat temu mówiła Olga Tokarczuk w rozmowie ze mną.

W Empuzjonie autorka gra na co najmniej kilku bębenkach. Choć wciąż najwyżej cenię Księgi Jakubowe, z przyjemnością przewracałem kolejne strony, dzielnie znosząc moralizatorskie partie.

Poznaj inne utwory Olgi Tokarczuk: 1. Prowadź swój pług przez kości umarłych,
2. Prawiek i inne czasy, 3. Zgubiona dusza, 4. Bieguni, 5. Profesor Andrews w Warszawie. Wyspa, 6. Dom dzienny, dom nocny, 7. Anna In w grobowcach świata.