Patrick Leigh Fermor, Czas drogi (ang.: Time of Gifts), tłum. Ewa Ledóchowicz,
Wyd. Książkowe Klimaty, Wrocław, 2021.
Piesza wycieczka przez pół Europy. Czas drogi pióra Patricka Leigh Fermora odkrywa świat, którego już nie ma, widziany okiem wędrowca.
Wyobraźcie sobie, że wyruszacie z domu, by po przejściu kilku tysięcy kilometrów dotrzeć do Konstantynopola. Z takim zamiarem w grudniu 1933 roku młody Anglik opuścił rodzinny dom, aby przedostać się na drugą stronę Kanału La Manche do Holandii i stamtąd rozpocząć długą wędrówkę, mając tylko ogólny cel przed sobą i żyjąc z dnia na dzień (w rzeczywistości reportaż stanowi opis pierwszej części podróży kończącej się na Węgrzech).
W relacji odnajdujemy człowieka aktywnego, któremu samotne przemieszczanie się nie przeszkadza. Wręcz przeciwnie, bohater Fermora czuje się znakomicie sam ze sobą.
Otwierając ten ponad czterystustronicowy wolumin, zastanawiałem się, co zastanę. Czy będzie to prosty opis podróży, czy też autor pokusi się o coś więcej, zwłaszcza że książka powstawała dziesięć lat i została wydana po upływie czterech dekad od wyprawy. Relacja z wędrówki stanowi ciągłe przeplatanie się codziennych obserwacji życia mieszkańców przemierzanych okolic, skojarzeń ze sztuką
i architekturą, licznych, czasem wręcz nadmiarowych nawiązań literackich oraz wspomnień ze spotkań tych przed i tych po odbyciu podróży. W przekazie odnajdujemy człowieka aktywnego, któremu samotne przemieszczanie się nie przeszkadza. Wręcz przeciwnie, bohater Fermora czuje się znakomicie sam ze sobą, wypełniając czas śpiewem i recytacją ulubionej poezji.
Kilkadziesiąt stron prezentacji Pragi chłonie się na jednym wdechu — tekst sprawnie przeplata historię
z teraźniejszością.
Nawiązania do sztuki i literatury w Czasie drogi wypełniają dużo miejsca. Zachwyt nad architektonicznym kunsztem opisywanej budowli nie sprowadza się do szczegółów wystroju fasady i wnętrza. Czytamy rozbudowaną analizę stylu, poznajemy szczegóły dokonań jego przedstawicieli oraz śledzimy porównania
z innymi dziełami. Młody bohater podobnie traktuje literaturę, przedstawiając się jako jej przenikliwy znawca i miłośnik. Natłok szczegółów sprawia jednak, że rozbudowane fragmenty czasem nużą. Z drugiej strony, pojawiają się perełki, w których wszystkiego jest dokładnie tyle, ile trzeba. Jako wyjątkowo piękny oceniam opis stolicy Czechosłowacji. Kilkadziesiąt stron prezentacji Pragi chłonie się na jednym wdechu — tekst sprawnie przeplata historię
z teraźniejszością (zawiedziony natomiast byłem częścią poświęconą Wiedniowi — to obszerny rozdział niemal niewzbudzający mojego zainteresowania). Równie wysoko oceniam opisy południowych Niemiec, których zimowe pejzaże zostały odmalowane nawiązaniami do obrazów Bruegla. Natychmiast stanęły mi przed oczami Myśliwi na śniegu czy Spis ludności w Betlejem.
Lektura Czasu drogi nie pozostawia wątpliwości, że oferowana na talerzu wiedza to efekt erudycji i oczytania dojrzałego już autora opisującego wrażenia z setek przewędrowanych mil z perspektywy czasu. Mimo że nie zawsze udaje się Fermorowi sprawić, że czytając, podzielamy jego fascynację, poszczególne rozdziały stanowią kopalnię wiedzy — należy brać i sięgać po więcej.
Czas drogi to obszerna książka — czytałem ją ponad miesiąc, przeplatając innymi lekturami. Sądzę, że właśnie tak należy to zrobić. Wówczas weźmiemy z niej wszystko to, co uznamy za wartościowe.