Przeskocz do treści

Petra Hůlová Krótka historia Ruchu

Petra Hůlová Krótka historia Ruchu (czes.: Stručne dějiny Hnutí), tłum. Julia Różewicz, Wyd. Afera, Wrocław, 2021.

Takiej antyutopijnej wizji — à la Petra Hůlová — jeszcze nie czytałem. Bardzo sarkastyczna Krótka historia Ruchu pokazuje, jak mógłby wyglądać świat społecznie przechylony w drugą stronę: matriarchalizm przesycony betonową, nieprzepuszczalną ideologią. Seksmisja Machulskiego niech się schowa.

Tytułowy Ruch oznacza początkowo spontaniczną aktywność przeciw patriarchalizmowi i uprzedmiotowieniu kobiet, później zinstytucjonalizowana
i będący obowiązującą polityką państwa. Zaczął się od pozornie nieznaczącego pytania zadanego przez dziewczynkę i dotyczącego reklamy opatrzonej zdjęciem modelki w stroju „nic ująć”. Rita, bo tak dziecko miało na imię, staje się twórczynią Ruchu i jego ikoną. Cel: przekonać mężczyzn, że piękno kobiety tkwi tylko w jej wnętrzu. Gdyby nie podzielali tego zdania, zastosować odpowiednie środki przymusu przewidziane regulaminem ośrodka lecznictwa zamkniętego. Ruch nie zapomina też o kobietach. Nie strój, nie makijaż, nie powiększone piersi lub inne zmiany ciała stanowią o pięknie i atrakcyjności dla mężczyzny. Zatem zakazuje się tego.

Krytyka różnych skrajności wyłania się z powieści w sposób oczywisty. Przerysowane sceny i postaci, brutalny język, stwierdzenia bohaterki tak bardzo nasycone brakiem krytycyzmu, że trudno się je czyta, nie pozostawiają wątpliwości, że nie tylko o ma- i patriarchalizm, maczyzm
i skrajny  feminizm tu chodzi. Hůlová wybrała jednak dość karkołomne podejście.

Powieść została napisana w formie pamiętnika narratorki, jednej z bezkrytycznych aktywistek Ruchu, a zarazem pracownicy miejsca uszczęśliwiania mężczyzn
i naprowadzania ich na właściwą drogę. Całość czytelniczki i czytelnicy poznają przez pryzmat jej spojrzenia na historię i współczesność organizacji, metody działania
i bezkompromisowość w dążeniu do celu, czy też skrajną pryncypialność. W ten sposób Hůlova buduje obraz totalitarnie zarządzanego państwa, nie zapominając o najważniejszych uregulowaniach. Mamy więc kult jednostki — Rita, nieśmiertelny symbol Ruchu, której życie, działalność i pisemna spuścizna stanowią przedmiot niezliczonych analiz
i konferencji. Sztandarem nowomowy stają się ciemnoczas i jasnoczas, określenia zacofanej przeszłości i nowoczesnego dzisiaj. Ta nadbudowa służy umocnieniu bazy w świadomości społecznej tak, aby nie dostrzegano indoktrynacji oraz tępoty sączonej do uszu argumentacji. Porwania i przymusowe „leczenie”, terror, zakazy i wszechobecna kontrola, wciąż powtarzane hasła i tępi urzędnicy jako najlepsi wdrożeniowcy dopełniają całości obrazu. Takim właśnie wiernym funkcjonariuszem jest narratorka Věra, która działa z pełnym poświęceniem i bez cienia wątpliwości, że cel społeczny jest ważniejszy od osobistych zamierzeń. Jednym słowem pożąda się całkowitej zmiany myślenia i stylu życia — radykalizm godny francuskich rewolucjonistów.

Krytyka różnych skrajności wyłania się z powieści w sposób oczywisty. Przerysowane sceny i postaci, brutalny język oraz stwierdzenia bohaterki tak bardzo nasycone brakiem krytycyzmu, że trudno się je czyta, nie pozostawiają wątpliwości, że nie tylko o ma- i patriarchalizm, maczyzm i skrajny feminizm tu chodzi. Hůlová wybrała jednak dość karkołomne podejście. Wskazane wyżej nasycenie sprawia, książkę czyta się ciężko, szczególnie jej pierwsze kilkadziesiąt stron, na których narratorka realizuje ambitny cel przedstawienia dogłębnej genezy Ruchu i zasad jego działania. To twardy orzech do zgryzienia — kurs zaliczyłem po kilkukrotnie przerywanej lekturze. Myślę, że bez straty przekazu można ten fragment odchudzić.

Nie wątpię, że prowokacyjne podejście Petry Hůlovej warte jest odnotowania. Powieść daje wyobrażenie, do czego może doprowadzić skrajność myślenia jednych i brak odporności innych na manipulację. Z powodów, o których pisałem wyżej, należy się jednak nastawić na ciężką pracę przy jej lekturze, której być może nie każdy sprosta.

Przeczytaj też o innej powieści Petry Hůlovej: Czas Czerwonych Gór.