Robert Rient, Duchy Jeremiego, Wielka Litera, Warszawa, 2017.
„Mama znowu spała w łazience, na podłodze”. Robert Rient rozpoczyna Duchy Jeremiego od mocnego akcentu: chora na raka matka tytułowego bohatera słabnie na skutek chemioterapii. Młodego człowieka, który spędza większość swojego czasu na podwórku, słabość matki drażni. Nie akceptuje ograniczeń wynikających z jej cierpienia.
Czytelnik spotyka Jeremiego w momencie, kiedy ten, będąc zaledwie dwunastolatkiem, zaczyna poznawać życie z jego problemami. Dotychczasowe powierzchowne odbieranie rzeczywistości zderza się z chorobą matki i finansową koniecznością przeprowadzki na wieś. Pobyt u dziadka nie jest jednak sielanką. Jego choroba oraz szokujące informacje dotyczące przeszłości najbliższych dodatkowo sprawiają, że Jeremi szybko wchodzi w dorosłość.
Na Duchy Jeremiego można spojrzeć co najmniej dwuwymiarowo. Z jednej strony stanowi ona próbę podpowiedzi, jak rozmawiać o wojnie i jej skutkach, o zagładzie i deportacjach. Jednak dla mnie utwór ten przede wszystkim jest sugestywnym przedstawieniem przeżyć Jeriego. [Robert Rient] subtelnie, ale zarazem wyraźnie odsłania zmiany jego myślenia.
Na Duchy Jeremiego można spojrzeć co najmniej dwuwymiarowo. Z jednej strony stanowi ona próbę podpowiedzi, jak rozmawiać o wojnie i jej skutkach, o zagładzie i deportacjach. Tych właśnie okropności oszczędzano Jeremiemu, czekając, aż będzie wystarczająco dorosły, by zrozumieć. Jakież to powszechne! Jednak dla mnie utwór ten przede wszystkim jest sugestywnym przedstawieniem przeżyć Jeriego, jak nazywa go matka. Robert Rient, pisząc w pierwszej osobie subtelnie, ale zarazem wyraźnie odsłania zmiany jego myślenia, ukazując przy tym, nieuświadamiane wcześniej, przywiązanie do matki. Pod wierzchnią skorupą twardziela dostrzegamy wrażliwego chłopca, który z coraz większym trudem radzi sobie z kolejnymi wydarzeniami. Jeremi ucieka w senne marzenia, a tytułowe duchy pozwalają oswoić się z rzeczywistością. Czy prowadzą go we właściwą stronę?
Wyraźnie dostrzega się w powieści wątki autobiograficzne przewijające się w Przebłysku (recenzja — tutaj). W przeżyciach Jeremiego sam również odnajdowałem nastoletnie wspomnienia, szczególnie te same skojarzenia ze śmiercią i zagadnienia istnienia świata po niej, podobnie silnie też przeżywałem odejście najbliższych, choć będąc już wyraźnie starszym. To wrażenie dodaje autentyczności i nie ma wiele wspólnego z tzw. literaturą kapslową*.
Mimo nadmiernego fatalizmu losów bohaterów Duchy Jeremiego stanowią ciekawe wejście w duszę dorastającego, wrażliwego człowieka. Są również krzyczącym ostrzeżeniem przed niedostatkiem relacji międzyludzkich.
Doceniając powyższe, nie mogę się jednak oprzeć wrażeniu dość zaskakującego, aby nie powiedzieć nadmiernego nagromadzenia braku fortuny w losach postaci: wczesne odejście ojca Jeremiego (chłopiec go nie znał), nowotwór matki, alzheimer dziadka i samobójstwo jego żony (owe duchy, które zaczęły nawiedzać Jeremiego), obozowa przeszłość przyjaciółki dziadka i wreszcie homoseksualna ciotka, która po śmierci siostry radykalizuje się religijnie.
Mimo nadmiernego fatalizmu losów bohaterów Duchy Jeremiego stanowią ciekawe wejście w duszę dorastającego, wrażliwego człowieka. Są również krzyczącym ostrzeżeniem przed niedostatkiem relacji międzyludzkich tak łatwo dziś tłumaczonym brakiem czasu lub postawą „wyjaśnię Ci, jak dorośniesz”.
Zobacz też recenzję innych książek Roberta Rienta: 1. reportażu Przebłysk, dookoła świata, dookoła siebie, 2. Świadek oraz
3. wywiad z autorem.
*termin zasłyszany u Pawła Sołtysa, autora zbioru opowiadań Mikrotyki (tutaj), na określenie trochę bezkrytycznego wspominania „starych, dobrych czasów”.