Przeskocz do treści

Romulus Vulpescu, Niezwykły koncert

Romulus Vulpescu, Niezwykły koncert (rum.: Exerciții de stil), tłum. Irena Wierzbanowska-Kawalec, Wydawnictwo Literackie, Kraków, 1978.

Niezwykły koncert, tekst otwierający tom opowiadań, rzeczywiście jest niezwykły. Jednocześnie, egzemplifikuje jeden z nurtów reprezentowanych w zbiorze Romulusa Vulpescu.

Utwory prozatorskie stanowiły wyraźną mniejszość w twórczości tego poety, dramaturga, eseisty i tłumacza. Niemal nieznany w Polsce autor w latach sześćdziesiątych wydał tom opowiadań, z których większość stanowią bardzo ciekawe pomysły. Jego fantastyka czerpie z najlepszych literackich wzorców.

Utwory […] charakteryzuje zróżnicowany charakter, od śmiertelnie poważnych do groteskowych, od bardzo pomysłowych koncepcji do odzwierciedlenia codzienności.

Tom ukazał się w Rumunii w 1967 r., a więc na początku dyktatury Nicolae Ceaușescu. Nurt sygnalisty, tak bym to nazwał, w którym Vulpescu ostrzega
o skutkach rodzącego się zamordyzmu, reprezentowany jest w kilku opowiadaniach. Już pierwsze z nich, tytułowe, które oceniam jako jedno
z najlepszych w zbiorze, w krzywym zwierciadle ukazuje zasadę „dziel i rządź”. Dyktator-manipulant hołubi swoich i odtrąca pozostałych, łaskawie od czasu do czasu zwalniając uścisk, w pełni jednak kontrolując sytuację. Kafkowską
w atmosferze Ulicę pełną słońca ukazującą społeczne osaczenie i sytuację bez wyjścia czyta się już bez uśmiechu na twarzy i z rosnącą grozą. Podobnie Raport — tu odniesienie do otaczającej pisarza rzeczywistości jest, choć z nutą absurdu, bardzo bezpośrednie.

Do twórczości Franza Kafki Vulpescu nawiązuje jeszcze kilkukrotnie. Opowiadań Ostatnie wcielenie faraona Tlà czy Drobnomieszczanin trudno nie skojarzyć
z Przemianą, Wyrokiem czy Procesem (patrz recenzja zbioru tekstów Franza Kafki Cztery opowiadania. List do ojcatutaj). W nich główny bohater uświadamiający sobie, nie bez zewnętrznych podpowiedzi, o swojej marności, w tę marność powoli się zapada.

Zwolennicy bardziej klasycznego podejścia również znajdą coś dla siebie na czele ze Zwyczajnym barem, w którym pomysł pętli czasu przypomina późniejsze (1974 r.) Małe co nieco dla nas, temponautów Philipa K. Dicka (recenzja — tutaj) oraz mocno zapadający w pamięci film Davida Lyncha Zagubiona autostrada, aby wskazać pierwsze nasuwające się przykłady.

Utwory zawarte w tomie Niezwykły koncert charakteryzuje zróżnicowany charakter, od śmiertelnie poważnych do groteskowych, od bardzo pomysłowych koncepcji do odzwierciedlenia codzienności. Rzadziej znajdziemy pochwałę człowieka, częściej przeczytamy o jego przywarach odbitych w krzywym zwierciadle. Tomik porwał mnie od pierwszego tekstu, a natężenie małych cudeniek sprawiło, że omal nie przeoczyłem swojego przystanku, wracając z zadowoleniem do domu.