Sylva Fischerová, Europa jest jak krzesło Thoneta, Ameryka to kąt prosty (czes.: Evropa je jako židle Thonet, Amerika je pravý úhel), tłum. Olga Czernikow, Wyd. Amaltea, Wrocław, 2021.
Na pierwszej stronie Sylva Fischerová pisze „Ech, my, pokręceni Europejczycy!”,
a chwilę wcześniej: „Ameryka […] lubi łatwe pytania i łatwe odpowiedzi”. To niewątpliwie świadome, grube uproszczenie rozwija się na kolejnych stronach w grę wspomnień i skojarzeń, z pozoru spontanicznych, z natury konsekwentnych.
Zawarta w tytule teza o tym, że w USA wszystko jest proste, a my, Europejczycy, sami komplikujemy sobie życie, zostaje tu kilkukrotnie przenicowana za każdym razem z odmiennym wnioskiem, szczególnie jeżeli przychodzi do określenia wad
i zalet każdego z podejść. Esej zaczyna się pytaniem, dlaczego Ameryka to Nowy Świat? W żartobliwie kpiący sposób autorka potępia europocentryczność przybyszów, którzy potraktowali nowy ląd jako miejsce bez historii, jakby dzieje tego terenu zaczęły się dopiero wraz z przybyciem odkrywców, a po nich osadników. W tekście spostrzeżenia dotyczące rzeczywistości obserwowanej w czasie podróży po Stanach Zjednoczonych przeplatają się z rozważaniami przeróżnej natury, o miłości
i jej pragmatyzmie (sic!), o małostkowości i zachłanności, kiedy dostaje się zarówno jej rodakom, jak i ich północnym sąsiadom (tak, tak, o nas mowa), o hipokryzji
i powierzchowności, kiedy czytamy opis święta kultury czeskiej obchodzonego przez osoby, które tym językiem już się nie posługują. Nie należy jednak wierzyć w łatwość wniosków płynących z poszczególnych fragmentów tekstu. Przeczytajcie opis wydarzeń w przydrożnej restauracji gdzieś na środkowym Zachodzie i powiedzcie, co autor(ka) rzeczywiście ma na myśli, pisząc o midwestern brains.
Lektura książki stanowi prawdziwą intelektualną frajdę, […] bez oczywistości i łatwych tez.
W Europie… poszczególne fragmenty kontrastują ze sobą. Trafiamy na opisy silnie odwołujące się do zmysłów — czuć woń spalonego oleju roślinnego i smród niewywożonych śmieci, widać smutne, zacienione wysokością wieżowców ulice oraz słychać hałas wielkomiejskiego centrum. Potem narracja skierowuje się w stronę egzystencjalno-filozoficznych rozważań, by po chwili wrócić do lekko sprośnej anegdotki, której akcja wciąga od pierwszego zdania, a emocje dotyczące losów głównej postaci trzymają w napięciu do ostatniej kropki. Owemu zróżnicowaniu nie ustępuje również styl, miejscami lekki, jak przy opowiedzeniu nieznaczącego zdarzenia codzienności, innym razem to rozważania wymagające skupienia
i okraszone wieloma intertekstualnymi odniesieniami. Lektura książki stanowi prawdziwą intelektualną frajdę, tym bardziej że skłania do dalszych poszukiwań. To książka bez oczywistości i łatwych tez, która po odwróceniu kolejnej kartki zaskakuje.