Przeskocz do treści

Ismail Kadare, Kronika w kamieniu

Ismail Kadare, Kronika w kamieniu (alb.: Kronikë në gur), tłum. Marek Jeziorski, Wydawnictwo Akademickie Sedno, Warszawa, 2023.

Magia i rzeczywistość, rzeczy widzialne i niewytłumaczalne, wojna i cisza, miłość i nienawiść. Oto świat obserwowany okiem chłopca, który nie wszystko rozumie, ale wiele sobie dopowiada.

Już początek powieści przyprawia o ciarki na grzbiecie. Pierwszy rozdział otwiera poetycki opis deszczu, a dokładniej szlaku, jaki pokonują krople upadające na dach i ostatecznie niknące w czeluściach zbiornika na deszczówkę. Narrator nadaje im osobowość. Są jak drobne istnienia zachłyśnięte wolnością i swobodą, z jaką mogą przemierzać świat, oglądając go z góry i z dołu, zanim znikną w kadzi stanowiącej pułapkę bez wyjścia. Podobnych przedstawień jest w powieści więcej. Towarzyszą one wielkiemu samolotowi stojącemu samotnie na lotnisku polowym na skraju miasta, przyrodzie w sobie tylko znany sposób przystosowującej się do wydarzeń, czy też opisom miasta — miejsca rozgrywających się wydarzeń — którego kamienne dachy i mury budynków pysznie eksponują swoją moc w pełni słońca i niepewnie majaczą rozmazane w strugach deszczu.

Powieść toczy się powoli, a narrację przeplatają urywki tajemniczych wspomnień i fragmenty kronik miasta, w której wydarzenia fundamentalne dla losów społeczności stawiane są w jednym rzędzie z prozą codzienności.

Przez miasto przetacza się wojna. Kolejni zdobywcy zajmują je, by po czasie wycofać się na rzecz silniejszego wroga zaprowadzającego swoje prawa. Taki był los rodzinnego miasta autora, Gjirokastry, w czasie Drugiej Wojny Światowej okupowanej na przemian przez armię państw Osi oraz aliantów. Zmiany władzy wpływają w oczywisty sposób na życie mieszkańców, dzieją się jednak w tle. Na pierwszy plan wysuwają się ich losy. Młodociany narrator obserwuje rozgrywające się wydarzenia. Niewiele rozumie z tego, co widzi, ale podsłuchane rozmowy dorosłych pozwalają mu budować własne wyobrażenia rzeczywistości. Wyłania się z nich pomieszany świat trudnej codzienności, wojennych nieszczęść, drobnych radości, zabobonów, dziwnych postaci jakby spoza świata realnego oraz przepowiedni, którymi dzielą się najstarsze mieszkanki miasta. Poznajemy w ten sposób zborowego bohatera z jednej strony zmagającego się z trudami wojennej codzienności, z drugiej — ograniczonego tradycją i wierzeniami niepozwalającymi na wyjście poza zastane schematy. Gdzieniegdzie pojawiają się aluzje do dyktatury Envera Hoxhy. W przeciwieństwie jednak do Pałacu snów, modelu totalitarnego państwa, stanowią one niewielkie elementy tła.

Powieść toczy się powoli, a narrację przeplatają urywki tajemniczych wspomnień i fragmenty kronik miasta, w której wydarzenia fundamentalne dla losów społeczności stawiane są w jednym rzędzie z prozą codzienności.

Powieść dozowałem przez kilka tygodni, powoli chłonąc atmosferę nienazwanego nigdzie miasta. Takie właśnie podejście do owych trzystu stron proponuję rozważyć.

Przeczytaj też: Małgorzata Rejmer, Błoto słodsze niż miód. Głosy komunistycznej Albanii.