Orson Scott Card, Gra Endera (ang. Ender’s game), tłum. Piotr W. Cholewa, Wyd. Prószyński i S-ka, Warszawa, 2013.
„Czasem na kłamstwach można polegać bardziej niż na prawdzie”*. Tak pisze Orson Scott Card już na pierwszej stronie powieści Gra Endera. Chłopiec o tym imieniu był początkowo bohaterem opowiadania, które Autor rozbudował do powieści. Gra Endera szybko zdobyła najwyższe laury w świecie science-fiction i dała początek wieloksięgowi oraz stała się znakiem rozpoznawczym Orsona Scotta Carda.
Tło fabularne Gry Endera jest dość standardowe — Ziemianom zagraża inwazja
z kosmosu. Należy zatem znaleźć i wyszkolić osobę, która podoła dowodzeniem floty w śmiertelnym starciu. Tego może dokonać tylko superinteligentny młodzian, który, przerastając intelektem innych kandydatów, będzie jednocześnie działał bezkompromisowo i nie zawaha się w krytycznych momentach, za każdym razem poszukując niestandardowego rozwiązania.
Badania genetyczne selekcjonują rodzinę, której zezwala się na trzecie dziecko, ponieważ będzie ono kandydatem na wybawiciela. Sześcioletni Andrew Wiggin, Ender, rozpoczyna szkolenie. Zdąży?
Pomysł fabularny jest oryginalny i podoba mi się. W treści widać jednak proces rozszerzania opowiadania do rozmiarów powieści — pierwsze dwie/trzecie są przegadane i dopiero ostatnia tercja zanurza czytelnika w emocjonujący wyścig
z czasem z ciekawym finałowym przesłaniem. [Jednocześnie] czytelnik obserwuje przebieg wydarzeń na kilku poziomach.
Gra Endera jest przykładem powieści formacyjnej osadzonej w rzeczywistość science-fiction. Osamotniony bohater, wyrwany spod wpływu toksycznego brata, znajduje się w nowym miejscu oraz z dala od bliskich. Szkoła okazuje się pasmem udręki, w czasie której Ender, okłamywany i poddawany coraz cięższym próbom, przygotowuje się do ostatecznej bitwy. Mimo chwil zwątpienia i rezygnacji, czując odpowiedzialność, kontynuuje szkolenie, by uratować ludzkość. Brzmi patetycznie? Niestety Orson Scott Card nie obronił się przed podejściem, tak typowym dla amerykańskiej kultury, często odwołując się do najwyższego dobra.
Obserwujemy przebieg wydarzeń na kilku poziomach. Każdy rozdział otwiera dyskusja kreatorów kształcenia Endera, kiedy ścierają się skuteczność
i etyka: manipulowane dziecko powoli staje się maszyną do zabijania, ale z drugiej strony tylko to może uratować Ziemian. Ender, przeżywając osamotnienie oraz rozumiejąc, że jest oszukiwany, z czasem uświadamia sobie, że nie ma wyboru (znów ten patetyzm). W powieści nie brakuje również odniesień do rzeczywistości politycznej (zimna wojna — powieść powstała w 1985 r., a opowiadanie jeszcze
w latach siedemdziesiątych) i konieczności zjednoczenia się zwaśnionych stron
w obliczu wspólnego zagrożenia. Orson Scott Card pokazuje także toksyczność relacji międzyludzkich oraz zagrożenia dla wolności wiążące się z zapatrzeniem
w despotycznego przywódcę.
Pomysł fabularny jest oryginalny i podoba mi się. W treści widać jednak proces rozszerzania opowiadania do rozmiarów powieści — pierwsze dwie/trzecie są przegadane i dopiero ostatnia tercja zanurza czytelnika w emocjonujący wyścig
z czasem z ciekawym finałowym przesłaniem.
Gra Endera została sfilmowana w 2013 r. Obraz skupia się na głównym wątku,
a proces kształcenia Endera spłycono, uzyskując jednak wartko poprowadzony film akcji. Nie mniej drażni w nim patetyzm i jednowymiarowość postaci.
Co wybierzesz, czytelniku?
*wszystkie cytaty pochodzą z omawianej powieści.
Powieść jest dostępna również w wersji dźwiękowej. Korzystałem z wydania Prószyński i S-ka z 2011 r.