Rozmowa z Matĕjem Hořavą, autorem tomu opowiadań Palinka. Prozy z Banatu (tłum. Anna Radwan-Żbikowska, wyd. Książkowe Klimaty), za który został wyróżniony kilkoma czeskimi nagrodami literackimi.
W czasie spotkania autorskiego w trakcie Festiwalu Góry Literatury powiedział Pan żartobliwie, że nie zarabia na życie pisaniem, lecz ma uczciwy zawód nauczyciela. Sądzi Pan jednak, że pisanie może stać się Pana głównym zajęciem?
Myślę, że nie. Nie jestem typem pisarza, który tworzyłby wiele popularnych książek.
W Czechach autorów, którzy się utrzymują z pisania, można policzyć na palcach jednej ręki. Oni również publikują w gazetach i czasopismach. Ja raczej nie chcę być dziennikarzem. Sądzę, że będę pracować rękami (śmiech).
Ale pisze Pan krótkie teksty, na przykład piosenki.
Dla siebie. Poezję, teksty piosenek, piszę również krótkie sztuki, ale, podkreślam, dla siebie. Niczego nie publikuję.
Akcję swoich opowiadań umieścił Pan w Banacie*, ponieważ tam Pan mieszkał kilka lat. Dlaczego wybrał Pan akurat to miejsce?
To był przypadek. Szukałem pracy i początkowo miałem jechać do Chorwacji, ale ostatecznie trafiłem do rumuńskiej części Banatu.
Był Pan tam nauczycielem?
Tak. Uczyłem języka czeskiego dzieci w wieku od 6 do 14 lat w szkole podstawowej. W przypadku tych najmłodszych dotyczyło to całości kształcenia, czyli nauczania początkowego. Nauczałem również muzyki.
Wspominał Pan, że Czesi w Banacie nie asymilują się z Rumunami?
We wsi, w której mieszkałem, nie było żadnego mieszanego małżeństwa. Wsie są odległe od siebie i moi rodacy w niewielkim stopniu stykali się z Rumunami. Nie sprzyjało temu również wyznanie. Czesi są katolikami, a Rumuni — prawosławni, więc nie spotykali się nawet w kościele. W niektórych wsiach niżej położonych
i nieoddzielonych Dunajem kontakty były częstsze, ale we wsiach zamieszkałych przez Czechów nie mieszkał żaden Rumun.
W opowiadaniach czuć nostalgię. Czy to wyraża tęsknotę Pana rodaków za dawnymi czasy, dawnym krajem?
Nie. To raczej wyraz mojego nastroju. Mieszkałem poza krajem.
Opowiadania w zbiorze Palinka (recenzja — tutaj) są krótkie. Lubi Pan właśnie taką formę?
Jeszcze nie wiem, czy to jest moja ulubiona forma. Na razie nie piszę długich tekstów. Jako czytelnik również skupiam się na opowiadaniu. Chcę rano wstać
i w ciągu dnia napisać całość tak, aby nie musieć już do tego wracać.
Kiedyś Philip K. Dick powiedział, że opowiadania są nawet ważniejsze niż powieści, ponieważ autor musi pokazać bohatera w najważniejszym momencie jego życia. Zgadza się Pan z tym stwierdzeniem?
W literaturze mamy do czynienia z rozmaitością, bogactwem. Każdy coś lubi. Rozumiem, co Philip Dick chciał powiedzieć, ale sam bym nie był tak kategoryczny. Od dawnej po współczesną literaturę każdy pisał inaczej, ukazywał bohatera w inny sposób. Myślę, że długa i krótka forma mogą być piękne.
W opowiadaniach bardzo często stosuje Pan nawiasy i tam umieszcza myśli bohatera lub nowe informacje. Nie robi Pan tego inaczej. Tak właśnie Pan wybrał?
Tak. Budowałem długie zdania i aby nie były zbyt rozwlekłe, używałem nawiasów. Nie jestem pierwszym autorem, który tak właśnie pisze.
Nie obawia się Pan zarzutu, że nie umie Pan inaczej?
Nie, ponieważ tak świadomie wybrałem. A krytyka? Po napisaniu nie wracam już do swoich tekstów. Czasem o nich rozmawiam, ale nie czytam artykułów.
Zdobył Pan dwie nagrody w 2015 r.: Magnesia Litera za odkrycie roku oraz Česká kniha za najlepszą książkę. To najważniejsze nagrody literackie przyznawane w Pana kraju. Jest Pan dumny z tego osiągnięcia?
Oczywiście cieszę się i wiem, że również wydawca był bardzo zadowolony. Nie lubię nadmiernego rozgłosu i trochę mnie to krępuje, więc raczej unikam większych oficjalnych spotkań.
Jak opisałby Pan współpracę z tłumaczką, panią Anną Radwan-Żbikowską, dla której przekład Palinki jest debiutem w tej roli? Pracowaliście razem?
W zasadzie Anna pracowała sama. Mnie prosiła o pomoc w tłumaczeniu niektórych fragmentów dialogów w dialekcie banackim. Palinkę napisałem
w standardowym czeskim, natomiast w usta niektórych postaci wkładam dialekt. Zawiera on wiele słów, których we współczesnym czeskim już się nie używa. Nie brak również wpływów języka serbskiego, rumuńskiego, czasem węgierskiego lub niemieckiego, czego nie rozumieją nawet Czesi [mieszkający w Republice Czeskiej].
Nad czym Pan teraz pracuje?
Nie pracuję nad niczym w szczególności. Piszę krótkie teksty z wydarzeń w moim życiu. Myślę, że może za rok/półtora coś z tego wybiorę i wydam mały zbiór krótkich tekstów, podobnie jak przygotowałem Palinkę.
Czy opowiadania będą się rozgrywać w Gruzji, gdzie Pan obecnie mieszka?
Tak, to będzie moje życie w Gruzji, fragmenty biografii pisanej w pierwszej osobie.
Czy chciałby Pan coś szczególnego powiedzieć polskim czytelnikom?
Polskie wydanie to dla mnie ogromna radość. Wcześniej ukazało się już tłumaczenie na bułgarski i węgierski, ale nigdy nie przypuszczałem, że Palinka zostanie przełożona również na język polski. To tłumaczenie ma szczególne znaczenie, gdyż mam szansę dotarcia do większej liczby czytelników niż ci, którzy władają moim językiem ojczystym. Dlatego bardzo się z tego cieszę.
Życzę Panu dużego zainteresowania wśród polskich miłośników książek.
* Banat jest krainą historyczną położoną głównie na terenie Rumunii i Serbii oraz w niewielkim stopniu na Węgrzech. Czesi stanowią tam niewielką grupę narodowościową.