Zobacz film.
Cormac McCarthy, Droga (ang.: The Road), tłum. Robert Sudół, Wydawnictwo Literackie, Kraków, 2008.
Nastąpiło ostateczne zniszczenie, a Droga pozostawia ledwie tlącą się nadzieję ratunku. Cormac McCarthy pokazuje postapokaliptyczne życie, jeśli je jeszcze życiem nazwać można.
Autor nie mówi wprost, co się stało. W brutalny sposób przedstawia skutki: spalona ziemia, brak zwierząt i roślin uprawnych. Wszystko pokrywa popiół, a niebo zasnuł dym. Żona i matka już się poddała — te sceny zaskoczyły mnie swoją dosłownością, ale ojciec z synem idą na południe. Wiara, że znajdą tam coś innego, niż widzą dookoła, dodaje im sił. A co widzą? Zwęglone drzewa i puste miasta, trupy mieszkańców, którzy popełnili samobójstwo, aby nie zostać zjedzonymi, kości po tych, którzy nie zdążyli się zastrzelić lub powiesić. A może zdążyli? Idąc, dwójka bohaterów chroni się w lesie lub raczej tym, co po nim pozostało. Nie chcą być dostrzeżeni przez nikogo, gdyż każdy stanowi potencjalne śmiertelne zagrożenie.
W magazynku rewolweru zostały tylko dwie kule. Akurat tyle, aby nie cierpieć, gdy umrze nawet nadzieja.
Powieść napisana jest krótkimi zdaniami lub ich równoważnikami jakby wyrzucanymi z karabinu maszynowego. To znakomite podkreślenie, że bohaterowie przemierzają świat, w którym nie ma miejsca na nic ponad potrzebę przeżycia.
Droga jest lekturą przejmującą i pełną symboli. Przedstawione w powieści nieodwracalne zniszczenia (brak upraw wydaje mi się ryzykownym uproszczeniem) odczytuję jako synonim skutków konsumpcjonizmu człowieka oraz ignorowania ostrzeżeń. Potem zostaje oczekiwanie na śmierć i brak moralnych hamulców, by zaspokoić podstawowe życiowe potrzeby. Właśnie to jest najbardziej przerażające w powieści — pokazanie nikczemności jako czegoś normalnego, do czego można się przyzwyczaić. McCarthy zestawia dobro odzwierciedlone ideą niesienia ognia
w sercu ze złem, które otacza wędrowców. Pierwsze z nich zaczyna przegrywać
z rzeczywistością. A może autor pyta, czy zabijanie, aby przeżyć, jest jeszcze złem? Gdy kolejne decyzje ojca zdradzają rosnącą bezwzględność, dziecko coraz częściej stawia pytanie, czy ich dwójka to na pewno good guys.
Powieść napisana jest krótkimi zdaniami lub ich równoważnikami jakby wyrzucanymi z karabinu maszynowego. To znakomite podkreślenie, że bohaterowie przemierzają świat, w którym nie ma miejsca na nic ponad potrzebę przeżycia. Tylko to się liczy, a książki, które czytają, biwakując pod mostem lub wśród spalonych drzew, to ułuda. Jednostajne tempo odzwierciedla również monotonię codziennych zmagań przerywanych kilkoma kluczowymi symbolicznymi scenami dopełniającymi obrazu całości.
Ostatnią sceną podsyca jednak jej [nadziei] iskierkę. Odebrałem to jako błąd i czułem się zawiedziony.
W pewnym momencie McCarthy odbiera nadzieję, ponieważ u celu oczy bohaterów nie dostrzegają niczego nowego. Ostatnią sceną podsyca jednak jej iskierkę1. Odebrałem to jako błąd i czułem się zawiedziony. Jeżeli powieść ma być ostrzeżeniem, wówczas dawanie nadziei nie zmotywuje nas, ludzi do działania, bo przecież stwierdzimy, że i tak jakoś to będzie; żadnej lekcji z tego nie wyciągniemy.
Droga została sfilmowana w 2009 r. Reżyser John Hillcoat starał się wiernie oddać treść książki, przy okazji na potrzeby ekranu dodając dramaturgii kilku scenom, inne pomijając. Odradzam oglądanie filmu tuż po lekturze pierwowzoru — ryzykujemy poczucie zawodu pomieszane z przesytem.
1 Przeczytaj też: Ray Bradbury 451° Fahrenheita.
Przeczytaj recenzję powieści Internat Serhija Żadana.