Pavol Rankov, Klinika (slow.: Klinika), tłum. Tomasz Grabiński, Wyd. Książkowe Klimaty, Wrocław, 2024.
Codziennie bez powodzenia próbujecie dostać się do lekarza. Znacie to? Czytajcie zatem dalej.
Większość z nas zawiedzionych publiczną opieką zdrowia szuka rozwiązań, które dadzą nam poczucie, że wreszcie ktoś się nami zajął. Rozwiązaniem staje się sektor prywatny lub też wizyta u wybitnego znawcy tematu, lekarza przez duże L. Z takiego właśnie założenia wyszedł bohater powieści, który koniecznie chciał, aby jego zdrowie zbadał pewien profesor, sława psychiatrii. Pewnego poniedziałkowego poranka udał się więc do tytułowej kliniki.
Można czytać Klinikę jako kolejny obraz beznadziejnego miotania się jednostki wobec Systemu, w pojedynku z którym jest na straconej pozycji, lub też jako żartobliwą opowieść
o czasach sprzed przełomu społeczno-politycznego początku lat dziewięćdziesiątych, kiedy jedynym lekarstwem na absurd życia był śmiech.
Od tego momentu pacjent miota się po całym obiekcie, będąc odsyłanym z jednego miejsca do drugiego i utrzymywanym w przekonaniu, że upragniona wizyta jest na wyciągnięcie ręki. Nietrudno dostrzec tu analogię, choć zdecydowanie nie tak pogłębioną, do zagubionego bohatera kafkowskiego lub podobnie błądzącego
w niezrozumieniu protagonisty powieści Tadeusza Brezy Urząd, charakteryzującej zderzenie jednostki z biurokratyczną machiną Watykanu. U Rankova główna postać powieści utrzymywana jest w nadziei na pozytywny finał swoich starań. Kolejni rozmówcy dają pacjentowi do zrozumienia, że wiedzą wzajemnie o sobie, jednocześnie utrzymując go na dystans i nie pozwalając na osiągnięcie pełni zadowolenia. Autor zadedykował powieść tuzom światowej literatury, powołując się na inspirację zaczerpniętą z ich twórczości. Przemyślenia bohatera powieści nie niosą jednak ciężaru gatunkowego problemów przez nich poruszanych. To raczej egzystencjalizm w w wersji żartu, pastisz na stare czasy. Każda scena przedstawiająca próbę dostania się do lekarza — kolejne rozdziały zostały poświęcone codziennym staraniom pacjenta, aby przechytrzyć innych oczekujących oraz zmylić obsługę i stanąć przed obliczem guru — jest nasycona żartem, a czytającym, którzy pamiętają tzw. czasy słusznie minione, stawia przed oczy powszechne wówczas doświadczenia.
Można zatem czytać Klinikę jako kolejny obraz beznadziejnego miotania się jednostki wobec Systemu, w pojedynku z którym jest na straconej pozycji, lub też jako żartobliwą opowieść o czasach sprzed przełomu społeczno-politycznego początku lat dziewięćdziesiątych, kiedy jedynym lekarstwem na absurd życia był śmiech. Takie spojrzenie uzasadnia wypowiedź Pavola Rankowa w czasie jednego ze spotkań na trasie promującej książkę, kiedy pisarz wprost oświadczył, że inspirował się przeżyciami swojego ojca, czyniąc niewielkie odstępstwa od rzeczywistych wydarzeń. Znajdźmy zatem w powieści rozrywkę z nutką wspomnień starych czasów.
Przeczytaj o innych powieściach Pavola Rankova: 1. Zdarzyło się pierwszego września oraz 2. Legenda
o języku.