Édouard Louis, Koniec z Eddym (franc.: En finir avec Eddy Belleguele), tłum. Joanna Polachowska, Wyd. Pauza, Warszawa, 2019.
Koniec z Eddym jest o tym, że jeśli jesteś inny, to masz przechlapane. Édouard Louis pisze też o dziedziczonej przemocy jako wzorze postępowania. To autobiograficzny, pachnący naturalizmem debiut.
Powieść zanurza czytelników w robotniczym środowisku małego pikardyjskiego miasteczka. Stwierdzenie, że to miejsce zapomniane przez Boga brzmi tyleż patetycznie, ile trafnie oddaje sytuację. Tam obowiązują proste wzory. Rację ma ten, kto mocniej da w mordę, kto potrafi więcej wypić, mężczyzna, a nie kobieta. Dominująca przemoc i patriarchalizm znalazły odzwierciedlenie nawet w postawie matki głównego bohatera, która zwykła mawiać: „Mam jaja, nikt mi nie podskoczy”. W takiej atmosferze rośnie Eddy, nastolatek, który nie pasuje do otoczenia. Nie interesują go zwyczajowe chłopięce i męskie zabawy, agresja nie stanowi dla niego wzoru do naśladowania. Zanim jednak zrozumie, że jest gejem, owej przemocy jest poddawany i, o zgrozo, przyjmuje ją, traktując jako naturalną kolej rzeczy. Dodajmy więc jeszcze jeden element charakteryzujący społeczność, której przychodzi nam się przyglądać — brak akceptacji i zrozumienia dla odmienności od schematu.
W powieści Koniec z Eddym bez trudu czytelnicy dostrzegą skutki hermetyczności ubogiego, robotniczego środowiska,
o którym zapomnieli miejscowi włodarze.
Louis nie upiększa swojego języka, a poszczególnym scenom trudno odmówić realizmu. Czytając, odnosiłem wrażenie, że przyglądam się wszystkim tym scenom bicia i upokarzania słabszego szkolnego kolegi, widząc spływającą z jego twarzy ślinę oprawców i wdychając woń niemytych zębów. Odwiedzając rodzinę Eddy’ego, czułem pod stopami nierówności i brud podłogi oraz słyszałem kakafonię dźwięków będących mieszaniną sportowej transmisji dobiegającej z telewizora oraz przekleństw towarzyszących poszukiwaniu kolejnej butelki piwa.
W tle Édouard Louis charakteryzuje groźne
i jednocześnie powszechne zjawisko społeczne.
W powieści Koniec z Eddym bez trudu czytelnicy dostrzegą skutki hermetyczności ubogiego, robotniczego środowiska, o którym zapomnieli miejscowi włodarze. Dziedziczna bieda, powielanie wzorców zachowań, przyzwolenie dla przemocy oraz powierzchowność sądów tworzą zaklęty krąg,
z którego udaje się wyrwać tylko nielicznym. Trudno więc nie kibicować protagoniście. Eddy postanawia skończyć z udawaniem, odrażającym dla niego umawianiem się z dziewczynami, aby zadowolić rodziców i kolegów. Chce uciec stamtąd i żyć, a ostatnia scena pokazuje, czy mu się udało.
Zastanawiałem się, czy podobnie do powieści Legenda o samobójstwie (tutaj) czy Halibut na Księżycu Davida Vanna (tutaj), Koniec z Eddym stanowi próbę autora, by oswoić traumę przeszłości. Jeśli tak, czyni to w sposób językowo prosty, a obrazem — uderzający. Odwracając kolejne kartki powieści, nie należy dać się zwieść pytaniu: cóż jest łatwiejszego od opisania życia? Raczej warto się zastanowić, co wiemy
o tych, których codziennie mijamy.
Przeczytaj też artykuł o kolejnej powieści Édouarda Louisa: Historia przemocy.