Przeskocz do treści

David Vann, Halibut na Księżycu

David Vann, Halibut na Księżycu (ang.: Halibut on the Moon), tłum.: Dobromiła Jankowska, Wydawnictwo Pauza, Warszawa, 2020.

W powieści Halibut na Księżycu David Vann, podobnie do kilku poprzednich swoich utworów, zagląda w mroczne zakamarki ludzkiego umysłu, mierząc się przy tym
z rodzinną historią. Wykorzystał halibuta jako metaforę wolności i swobodnego, niczym nieograniczonego życia.

Trzymam w ręku opowieść o próbie wyzwolenia się ze skrępowania umysłem. Trzecioosobowa narracja prowadzi przez kilka dni z życia sfrustrowanego niepowodzeniami człowieka, który strzałem w głowę zamierza uwolnić się od trudów przebywania na ziemskim padole. Walcząc o powrót do ułożonego życia
i zniszczonych rodzinnych relacji, samotnie mieszkający na Alasce Jim przybywa do kalifornijskiego miasteczka, w którym niegdyś spędził kilka lat. Od pierwszej, długiej sceny przejazdu z lotniska do gabinetu psychiatry narrator pokazuje, jak bardzo najbliżsi Jima nie rozumieją, co należy zrobić, aby pomóc frustratowi. Co gorsza, przeskakując pomiędzy euforią i depresją, wyczuwa on otaczającą go nieporadność oraz obojętność zajmującego się nim psychiatry.

Coraz bardziej przejawiający wrażenie opętania bohater Halibuta na Księżycu kilkukrotnie wraca do czasu spędzanego na łodzi rybackiej, lub też do długich wędrówek przez puszczę. Uzupełniając to gorzkim porównaniem ustabilizowanego życia w małym kalifornijskim miasteczku do więzienia, pokazuje dobitnie, czego szuka.

Pisarz nie ukrywa, że nacechowany autobiograficznie Halibut na Księżycu stanowi dla niego terapię związaną z samobójczą śmiercią ojca, który targnął się na życie, kiedy Vann był jeszcze nastolatkiem. Autor wchodzi w głowę przepełnionego skrajnymi uczuciami człowieka, który stwarza wrażenie wyzwalania się z obłędu, by po chwili wiedziony pamięcią życiowych porażek staczać się
w emocjonalną przepaść. W jednym z wywiadów1 David Vann przyznaje, że dręczyły go wyrzuty sumienia, czy jako dziecko zrobił wystarczająco dużo, aby ochronić ojca przed ostatecznym postanowieniem. Szczególnie podkreślił jedną ze swoich decyzji, kiedy odmówił spędzenia z nim roku na alaskańskim pustkowiu. Do tego motywu nawiązał w wydanej dekadę wcześniej powieści Legenda o samobójstwie (tutaj). Odwaga Davida Vanna w odsłanianiu niechlubnych kart z rodzinnych dziejów idzie nawet dalej, czego przykład stanowi Brud (tutaj), kliniczne wręcz studium przemocy.

Przyroda nieskażona niszczycielską ręką człowieka wyłania się z twórczości Vanna jako dość oczywisty synonim wolnego życia. Domyślam się tu wpływu obcowania
z naturą urodzonego na Alasce autora. Widać to w obydwu powieściach poświęconych walce z traumą samobójstwa. Coraz bardziej przejawiający wrażenie opętania bohater Halibuta na Księżycu kilkukrotnie wraca do czasu spędzanego na łodzi rybackiej, lub też do długich wędrówek przez puszczę. Uzupełniając to gorzkim porównaniem ustabilizowanego życia w małym kalifornijskim miasteczku do więzienia, pokazuje dobitnie, czego szuka. Nie spotyka się  jednak ze zrozumieniem.

Trudno nie porównywać powieści z wcześniej wspomnianą Legendą o samobójstwie. W każdej z nich jednak do tego samego zagadnienia autor podchodzi inaczej. Podczas gdy druga z książek bardziej skupia się na działaniach kluczowej postaci
i wpływie jej zachowania na najbliższych, najnowsza powieść stanowi próbę odczytania mózgu ofiary samobójczego opętania. Ciekawe podejście, szkoda jednak, że z zamkniętym zakończeniem.

1 wywiad udzielony Natalii Szostak w 2021 roku w czasie promocji książki w ramach wydarzenia empik #premieraonline.

Niniejszy tekst stanowi skróconą wersję mojego artykułu, który ukazał się na łamach numeru 5/2021 miesięcznika Nowe Książki.

Zobacz film: