Carmen Posadas, Małe niegodziwości (hiszp.: Pequeñas infamias), tłum. Ewa Zaleska, Warszawskie Wydawnictwo Literackie Muza, Warszawa, 2003.
Trup pojawia się już w pierwszym akapicie. Chwilę potem wiadomo, jak zginął ów wąsaty osobnik, a dopiero znacznie później dowiadujemy się, dlaczego los go doścignął właśnie wtedy. W gruncie rzeczy jednak to powieść nie o morderstwie, ale o ciemnych zakamarkach ludzkiej duszy, których zawartość z pozoru wydaje się nieistotna.
Stylem opowieści autorka szeroko czerpie z narracyjnej tradycji prozy autorów
z Ameryki Łacińskiej, a skojarzenie z twórczością Marqueza nasunęło mi się już po kilku stronach (patrz też reportaż: Cafe Macondo). Wydarzenia opisywane są
z dystansem, a subtelny sarkazm połączony z bardzo sprawnymi nawiązaniami do ikonicznych postaci lub wydarzeń z popkultury drugiej połowy dwudziestego wieku (powieść powstała w 1996 r.) sprawiały, że trudno było mi się oderwać od lektury,
a mięśnie brzucha otrzymały solidną porcję ćwiczeń, gdy nie mogłem powstrzymać wybuchów śmiechu.
[czytając powieść] Nie rozwiązujemy zagadki kryminalnej. Patrzymy na ludzkie obyczaje i mentalność.
Sama fabuła jednak nie nastraja do krotochwili. Na samym jej początku w dość osobliwych okolicznościach ginie kucharz, przygotowujący wraz ze współpracownikami zlecone jego firmie przyjęcie. Czytając pozostałe trzysta stron, próbujemy zrozumieć, kto i z jakiego powodu mógł chcieć jego śmierci. Nie rozwiązujemy jednak, jak mogłoby się z pozoru wydawać, zagadki kryminalnej. Patrzymy na ludzkie obyczaje i mentalność. Zaglądając głębiej w tę ostatnią, powieściowy narrator przekonuje, że każdy z nas nosi w sobie jakąś tajemnicę, której ujawnienia się boi, lub też targa nami obsesja, często nieuświadamiana, a jej zewnętrzna emanacja może mieć opłakane skutki. Lektura wymaga więc uwagi. Nieśpieszne przemierzanie kolejnych stron i spostrzegawczość zostaną nagrodzone subtelnymi stwierdzeniami o życiowych wartościach, których znaczenie każdy czytający może ocenić z perspektywy swoich doświadczeń.
Warto zwrócić uwagę na przewrotność tytułu. Narzucające się skojarzenie z ciemnymi stronami ludzkiej natury nie okazuje się spójne z intencjami głównego (i martwego) bohatera. Kucharz, dla którego przygotowanie wyrafinowanych posiłków było sposobem na życie, postanowił wyjawić przyjacielowi sekrety swoich przepisów. W zapiskach umieszczał „to coś”, co sprawiało, że udawało mu się położyć na talerzu potrawę stanowiącą nierozwiązywalną tajemnicę dla kogokolwiek innego, sposób przyrządzenia lub dodatek sprawiający, że efekt końcowy stawał się czymś unikalnym, jego wizytówką. Trudno oprzeć się wrażeniu, że to podejście stanowi pochwałę postawy życiowej podkreślającą wartość drobiazgów, takie małe namiętności, że sparafrazuję tytuł. Ciemne strony ludzkich decyzji pojawiają się jako konsekwencja powyższych, ale fabularnie wypełniają pierwszy plan.
Czytać? Czytać. Z trudem odrywałem się od Małych niegodziwości.