Przeskocz do treści

Maciej Płaza, Robinson w Bolechowie

Maciej Płaza, Robinson w Bolechowie, W.A.B., Grupa Wydawnicza Foksal,
Warszawa, 2017.

Robinson w Bolechowie Macieja Płazy jest o bólu wojny, dorastaniu bez ojca, obcości w byciu innym, odkrywanej miłości do piękna, nienawiści, nad którą trudno zapanować, powolnym kształtowaniu się malarskiej wrażliwości, poczuciu bycia niezastąpionym, skrytości, nieumiejętności okazywania uczuć, ukrywanym bólu, życiu dla idei, brutalizmie otoczenia, odosobnieniu, pięknie przyrody, wyborze tego, co ważne, zapiekłości, pięknie spokoju, sile pieniądza, oddaniu się pasji, zderzeniu wymyślonego świata z rzeczywistością.

Maciej Płaza prowadzi czytelnika, okrywając wszystko tajemnicą i powoli, bardzo powoli ją odsłaniając.

Przepiękne opisy tworzenia niczym u Irwinga Stone’a.

Niełatwa, wymagająca. Słowna uczta.

Powrót po latach do miejsca dzieciństwa staje się pretekstem do wspomnień starych i tych niedawno minionych, do poszukania czynników, które ukształtowały dzisiejszego artystę. Maciej Płaza prowadzi czytelnika poprzez dwa, czasem trzy wątki, przeskakując z jednego na drugi, sięgając na przemian do przeszłości
i teraźniejszości, realiów życia i stereotypów, okrywając wszystko tajemnicą i powoli, bardzo powoli ją odsłaniając. O bohaterach na początku wiemy niewiele, ot, skrawki przeżyć, zamiłowanie do sztuki zaklętej w kamieniu, rysunku, obrazie. Dopiero gdy uważnie wczytujemy się w treść, odsłania się ich wnętrze, które pokazują nam dość niechętnie. Autor, stosując powszechnie podmiot domyślny, zmusza czytelnika do  skupienia przy przesuwaniu się przez kolejne strony.

Autor Robinsona w Bolechowie buduje zdania wielokrotnie złożone, w każdym z nich sięgając głęboko do sedna opisywanej rzeczywistości, pokazując jej wielowymiarowość, prezentując z każdego punktu widzenia, wplatając w opis dialogi, których nie wyodrębnia graficznie myślnikami i nową linią, jakby to miało zaburzyć ciąg myśli, a te właśnie stwierdzenia są jedynie uzupełnieniem, nie zasługują więc na szczególne wyeksponowanie, a potem znów wraca do opisu, wciągając czytelnika jeszcze głębiej. Czasem akcja przyspiesza. Wówczas zdania stają się krótsze. Rzeczywistość zmienia się za szybko, aby się nad nią rozwodzić.

Powieść jest obszerna. Przed jej odłożeniem wstrzymuje elegancki język, wielość delikatnie wplatanych neologizmów oraz poczucie, że, przerywając, można coś stracić. I naraz wzrasta intensywność życia bohaterów i pojawiają się przepiękne opisy tworzenia niczym u Irwinga Stone’a, te bliższe ekstazie, okraszone życiową pasją.

Robinsona w Bolechowie nie polecam zwolennikom szybkiej fabuły, która za rękę prowadzi czytelnika przez swoje strony. Proza Płazy oczekuje czasu, wielu chwil
w skupieniu bez próby połknięcia na raz większego kawałka. Niełatwa, wymagająca. Słowna uczta.

Przeczytaj też: 1. recenzję tomu opowiadań Macieja Płazy pt. Skoruń (tutaj), 2. tekst o powieści Golem (tutaj) oraz  wywiad
z autorem (tutaj).