Przeskocz do treści

Elizabeth Strout, To, co możliwe

Elizabeth Strout, To, co możliwe (ang.: Anything is possible). Wielka Litera, Warszawa 2017.

Najnowsza powieść Elizabeth Strout to przygoda z lekturą najwyższej próby. To, co możliwe stanowi kilka luźno splecionych wątków opisujących historie znających się osób. Nie znaczy to jednak, że utrzymują ze sobą kontakt. Wręcz przeciwnie, dzieciństwo i młodość jest niemal wszystkim, co je łączy. Niektórzy mieszkańcy małego amerykańskiego miasteczka rozjechali się po kraju w poszukiwaniu lepszego życia. Ci, którzy pozostali, wiodą pozornie monotonny żywot skrywający rodzinne dramaty.

Nie ma krzyku, afirmacji bólu. Zdania są stonowane, z pozoru pozbawione emocji, ale ich bezpośredniość i trafienie w punkt wbija w fotel.

Przewracając kolejne strony powieści trudno oprzeć się wrażeniu o bolesnej prawdziwości powiedzenia „Life is brutal”. Czasami kontrast pomiędzy spojrzeniem z zewnątrz oraz zajrzeniem do środka aż boli. Spotykamy dawnego hodowcę, którego farma płonie, przez co musi zrezygnować z dotychczasowego życia
i przenieść się do pobliskiego miasteczka. Poznajemy członków dwóch rodzin, które dzieciństwo wspominają jako nieustającą biedę, czasami zmuszającą do poszukiwania resztek jedzenia w śmietnikach. Śledzimy zmagania weterana wojennego, którego zachowanie będące konsekwencją stresu pourazowego niszczy rodzinne relacje. Pojawia się dorosły, pozornie silny mężczyzna o zniszczonej psychice, gdyż w dzieciństwie był wykorzystywany seksualnie przez swojego ojczyma. To tylko wybrane postaci.

Autorka wraca do tytułowej bohaterki swojej wcześniejszej książki Mam na imię Lucy, dla której pozostali główni bohaterowie to krewni lub znajomi. Świętująca sukcesy sławna pisarka pojawia się w rodzinnym domu po wielu latach nieobecności. Spotyka się z rodzeństwem, któremu nie powiodło się tak, jak jej. Już od progu czytelnik zauważa trudne relacje („Wyciągnęła ręce i Pete ostrożnie ją uściskał. W rodzinie nigdy się nie obejmowali, dlatego ten gest nie przychodził mu łatwo”). Brat jednak jest osobą pogodzoną z życiem i znajdującą spokój dzięki drobnym przyjemnościom, ale i stabilności; wszelkie zmiany wytrącają go
z równowagi, nawet przyjazd wielbionej siostry. Rozmowa gęstnieje, gdy pojawia się trzecie z rodzeństwa. Okazuje się, że ich przeszłość była daleka od idylli. Jednak rozmowa i ból jej towarzyszący, choć trudny do zniesienia, trochę oczyszcza relacje.

Nagromadzenie nieszczęść i upokorzenia poraża, gdyż dotyczą one niemal każdej osoby. Efekt jest potęgowany stylem Autorki. Nie ma krzyku, afirmacji bólu. Zdania są stonowane, z pozoru pozbawione emocji, ale ich bezpośredniość i trafienie
w punkt wbija w fotel. Pisarka jest świetną obserwatorką ludzi i w znakomity sposób puentuje ich charakterystykę i zwyczaje. W zdaniach brakuje zbędnego słowa. Znów zacytujmy: „— Hej — powiedziała Patty, pochyliła się i pocałowała powietrze po obu stronach matki”.

To, co możliwe nie jest rozrywką łatwą i przyjemną. Czując potrzebę tzw. odmóżdżenia się, sięgnijmy po coś innego. Powieść ta jest intelektualną przygodą prowadzącą w zakamarki pamięci ukrywające niechcianą przeszłość. Ostatnia część zawiera pobudzające do refleksji niejednoznaczne zakończenie.

To na pewno nie jest ostatnia pozycja Elizabeth Strout, po którą sięgnę.

Poznaj też inne powieści Elizabeth Strout: Oto one: 1. Amy i Isabelle, 2. Trwaj przy mnie, 3. Olive Kitteridge, 4. Bracia Burgess, 5. Mam na imię Lucy, i 6. Olive powraca.
.

Zdjęcie: David Marcu na Unsplash.