Przeskocz do treści

Rasizm oczami Baldwina i Griffina

Widzowie TVP Kultura mieli okazję obejrzeć film Nie jestem twoim murzynem (I am not your negro) w reżyserii Raoula Pecka. Ten kilkukrotnie wyróżniany dokument powstał na podstawie niedokończonego tekstu Jamesa Baldwina zatytułowanego Remember this house.

James Baldwin, dziś powiedzielibyśmy afroamerykański pisarz, w swoich powieściach i esejach poświęcił wiele miejsca nierównościom rasowym w USA,
a także segregacji z uwagi na inne kryteria. Po kilkuletnim pobycie we Francji w latach pięćdziesiątych wrócił do Stanów, aby piętnować nierówności społeczne
i próbować budować świadomość ich istnienia i skutków wśród przedstawicieli obydwu kolorów skóry.

Idąc za trzydziestoma stronami pozostawionymi przez Baldwina, Peck pokazuje najnowszą historię USA z punktu widzenia segregacji rasowej, a osią przekazu jest działalność trzech czarnoskórych działaczy antyrasistowskich, „z których żaden nie dożył czterdziestu lat” ginąc od kul zamachowca. Szokuje też sam początek, kiedy narrator (Baldwin) uświadamia sobie, że biali bohaterowie westernów, jego idole zabijający dzikich Indian, strzelają na ekranie właśnie do niego.

Film ten przypomniał mi, przeczytany przed kilku laty, słynny reportaż Czarny jak ja (Black like me) Johna Howarda Griffina (Wyd. Iskry, Warszawa, 1962, tłum. Józef Giebułtowicz). Autor, upodabniając się do osoby czarnoskórej, w 1959 r. spędził kilka tygodni na południu USA, żyjąc w środowisku Afroamerykanów.

Przez słowa przebija obawa o własne bezpieczeństwo, ale jednocześnie chęć pokazania zła w wiarygodny
i nieprotekcjonalny sposób. [...] Poznajmy reportaż dla jego realizmu i krzyczącej przestrogi.

Książka rozpędza się powoli. Griffin dużo miejsca poświęca przygotowaniom, procesowi intensyfikującemu działanie pigmentacyjne skóry, ale przede wszystkim zmianom mentalnym i konieczności pokonania strachu. Jako świadomy przedstawiciel elit zdawał sobie sprawę, z czym mogą się wiązać przyzwyczajenia „białasa” w czarnej skórze na południowym wschodzie USA. Ale nawet to nie wystarczyło. Szok, niedowierzanie i strach towarzyszyły jego podróży przez cztery stany.

W serii artykułów, a następnie właśnie w omawianej książce dziennikarz opisał nie tylko ograniczenia i nierówne traktowanie Afroamerykanów (oczywiście ten termin wówczas jeszcze nie funkcjonował), ale także pogardę i czasem zaskakujące w swojej absurdalności poglądy białej części społeczeństwa o ich sąsiadach
z biedniejszych dzielnic. Właśnie w niewiedzy Griffin upatrywał szczególną trudność w pracy nad zmianą mentalności potomków kolonizatorów.

Książka nie jest literackim majstersztykiem, ale stanowi na zimno opisane doświadczenia widziane z punktu widzenia tego gorszego obywatela. Przez słowa przebija obawa o własne bezpieczeństwo, ale jednocześnie chęć pokazania zła w wiarygodny i nieprotekcjonalny sposób.

Dzisiaj, gdy codziennością staje okazywanie pogardy i wrogości tym, którzy są inni lub myślą inaczej, warto ponownie zobaczyć, czym skutkują uprzedzenia. Poznajmy reportaż Czarny jak ja dla jego realizmu i krzyczącej przestrogi.