Przeskocz do treści

Delphine de Vigan, Prawdziwa historia

Delphine de Vigan, Prawdziwa historia (franc. D’apres une historie vraie), tłum. Joanna Kluza, Wyd. Sonia Draga, Katowice, 2016 r.

„W ciągu niemal trzech lat nie napisałam ani jednej linijki tekstu”*, czytamy już na pierwszej stronie dreszczowca Prawdziwa historia Delphine de Vigan. Potem atmosfera gęstnieje i czytelnik wchodzi w spiralę zdarzeń, dla których uwikłanie
i manipulacja są najlepszymi określeniami.

Prawdziwa historia to opowieść o niemocy twórczej, a stres z nią związany prowadzi cierpiącą autorkę do rozpaczliwego poszukiwania emocjonalnej rekompensaty, remedium na rosnącą frustrację. Co znajduje? Ukojenie w przygodnej znajomości
z przypadkowo poznaną miłośniczką jej literatury, która staje się przyjaciółką wyręczającą z kłopotów. A podejrzenia dotyczące rzeczywistych jej intencji rodzą się dużo, dużo później.

[Powieść] jest zajmującym i wciągającym niemal po czubki włosów studium rosnącego uzależnienia. Mimo że od samego początku wiadomo, że sytuacja ostatecznie wróciła do normy, poznawanie kolejnych stadiów manipulacji nie pozwala oderwać się od lektury.

O tym wszystkim dowiadujemy się już na początku książki. Pozostała część tekstu jest zajmującym i wciągającym niemal po czubki włosów studium rosnącego uzależnienia. Mimo że od samego początku wiadomo, że sytuacja ostatecznie wróciła do normy, poznawanie kolejnych stadiów manipulacji nie pozwala oderwać się od lektury. W kilku momentach moje emocje były tak napięte, że nie mogłem opanować głośnego krzyknięcia: „czyż nie widzisz, że jesteś oszukiwana i tracisz kontrolę nad własnym życiem?!”. A konstatacja, że rzekoma przyjaciółka „sprawiała wrażenie kogoś, kto się nie niepokoi, kto wie, że jego pora nadejdzie”, podnosiła napięcie niemal do granic wytrzymałości.

Delphine de Vigan w Prawdziwej historii podejmuje dyskusję o dzisiejszej roli literatury.  Jakie są rzeczywiste oczekiwania czytelników? Fałszywa przyjaciółka głównej bohaterki otwarcie wygłasza tezę, że powieść musi być oparta na rzeczywistości, a najlepiej na przeżyciach autora, gdyż tylko to daje poczucie autentyczności. Słabo brzmią kontrargumenty pisarki pokazujące zachowanie czytelnika, który „zawsze chętnie ulega złudzeniu i bierze fikcję za rzeczywistość”. Powyższą tezę rozmówczyni wzmacnia stwierdzeniem, że „już dawno literatura pozwoliła się pobić z kretesem w kwestii fikcji”, oraz że „scenarzyści wyprzedzili was [pisarzy] o włos. Wręcz przygwoździli”. Tylko autobiografia i prawdziwość wydarzeń — „to jedyna racja bytu”. Zapytana przeze mnie o to samo pisarka Olga Tokarczuk broni tezy o potrzebie fikcji w literaturze, zauważając jednocześnie twórczą dla autora rolę filmu (wywiad — tutaj).

Delphine de Vigan w Prawdziwej historii podejmuje dyskusję
o dzisiejszej roli literatury.

Prawdziwa historia ostrzega, że świat wokół jest pełen zasadzek, oraz że jego brutalność jest rzeczywista, prawdziwa właśnie. Jednocześnie Delphine de Vigan proponuje czytelnikom pasjonującą i wciągającą przygodę na miarę dreszczowca najwyższych lotów i jednocześnie znakomity poziom literacki. W ekranizacji powieści, która weszła do kin w 2018 r. Roman Polański nieco odmiennie od Autorki rozłożył akcenty.

A zakończenie? Absolutnie nie otwierajcie książki na ostatniej stronie!

* jeśli nie stwierdzono inaczej, cytaty pochodzą z omawianego tekstu.