Emilia Walczak, Diablica, Wyd.: Miejskie Centrum Kultury w Bydgoszczy. Dodatek do numeru 3/2019 magazynu Fabularie.
Emilia Walczak na kilkudziesięciu stronach splata wiele wątków z literatury
i rzeczywistości. Na głównej scenie rozgrywa się akcja o podłożu sercowym.
Problem kardialny odgrywa w noweli podwójną rolę. Tachykardia, czyli częstoskurcz komór serca staje się bezpośrednim wskazaniem dla Irmy Ende do spędzenia nadchodzących tygodni w sanatorium. Główną bohaterkę jednak trapi problem
o wiele poważniejszy. Bezskutecznie, jak dowiadujemy się od narratora, puka do serca pewnego młodego poety, wciąż pozostając w jego przedsionku — drzwi do komory, gdzie przebywa miłość, wciąż pozostają zamknięte.
Gra słowami stanowi pierwszy, najłatwiej zauważalny element noweli, [w której] nie brakuje literackich odniesień.
Gra słowami stanowi pierwszy, najłatwiej zauważalny element noweli. Autorka stylizuje język, po części archaizując, po części wykorzystując słowa, które na pierwszy rzut oka nie pasują do rejestru językowego tekstu. Eksperyment ten na początku irytuje, potem jednak zaczyna bawić. Podjąłem więc grę z autorką, dając się wciągnąć w rozgrywane wydarzenia.
W tekście nie brakuje literackich odniesień. Już pierwszy akapit z cytatem
z Adolfa Rudnickiego podpowiada, jaką historię będziemy śledzić na kolejnych stronach (choć mniej burzliwą niż w Niekochanej). Uniesieniem miłosnym
w kierunku domorosłego poety bohaterka przypominać może główną żeńską postać opowiadania Trzpiotka Czechowa (tutaj), Ende jednak szybko kładzie temu kres prowokującym liścikiem. Potem już czytelnik śledzi codzienność kuracjuszy (patrz też: Max Blecher, Rozświetlona jama. Dziennik sanatoryjny), a czas protagonistki spędzany w górskim sanatorium zatrzymuje się, jak gdyby trafiła do zaczarowanego świata, a piasek w jej przewróconej klepsydrze przestał się przesypywać. Uzupełniając, dodajmy jeszcze odwołania do niemieckiej i szwajcarskiej literatury
i sztuki, czy dziejących się w tle wydarzeń początku lat dwudziestych w Niemczech. Czytelnik odnajdzie także nieśmiały wątek zakazanej miłości energicznej szwajcarskiej fotografki, na potrzeby tekstu nieco odmłodzonej.
Diablica Emilii Walczak pozwala na pójście śladem literackich odniesień lub odnalezienie wcześniejszych fascynacji. Dla mnie stanowiła ożywcze trzy kwadranse z książką w ręku.