Peter Handke, Strach bramkarza przed jedenastką (niem.: Die Angst des Tormanns beim Elfmeter. Erzåhlung), tłum. Kamil Idzikowski, Wydawnictwo Officyna, Łódź, 2022.
Peter Handke o neurotyku wytrąconym z równowagi przykrym, choć niekoniecznie groźnym życiowym wydarzeniem. To jedna z pierwszych prozatorskich odsłon późniejszego noblisty.
Rok 1970. Młody i drapieżny austriacki pisarz nadaje sportowy tytuł obszernemu opowiadaniu, które z piłkarskim współzawodnictwem nie ma wiele wspólnego. Zawartość traktuje o wzięciu się za bary z własną psychiką, aby pokonać lęk.
W powszechnej opinii utrata pracy wiąże się ze stresem wysoko ustawionym
w hierarchii intensywności. Tak się też dzieje z Blochem, dawnym bramkarzem. Zwolniony z pracy włóczy się bez celu po mieście, ima się kolejnych czynności, nie kończąc poprzednich. Punktem kulminacyjnym staje się moment, kiedy na szyi przypadkowo spotkanej kobiety, z którą spędza noc, próbuje wyćwiczonej zawodowo chwytności swoich dłoni, precyzyjnie je zaciskając mocnym chwytem.
Narrator obserwuje zachowanie neurotyka, który stopniowo pogrąża się w szaleństwie.
Od tego momentu decyzyjny chaos zostaje zastąpiony „spontanicznym nieuporządkowaniem”. Świadomy popełnienia karalnego czynu protagonista rozpoczyna ucieczkę przed odpowiedzialnością, organizując się tylko niewiele lepiej niż poprzednio. Tym sposobem Handke przed oczy czytających przywołuje przykład przestępcy osaczonego obsesją strachu przed spotkaniem z wymiarem sprawiedliwości. Klarowny cel — ucieczka z kraju, niewypowiedziany wprost, ale silnie sugerowany na kolejnych stronach opowieści, zaczyna kierować jego postępowaniem. Mówiąc precyzyjniej, w to chciałoby się wierzyć. W rzeczywistości jednak narrator obserwuje zachowanie neurotyka, który stopniowo pogrąża się w szaleństwie. Pamięć o strachu, jaki czuł, stojąc w bramce, gdy napastnik drużyny przeciwnej przygotowywał się do rzutu karnego, nakręca jego przerażenie. Samotność, w której tkwi (patrz też: Alfred Hayes, Zakochany), nie ułatwia mu zadania. Przeskakiwanie z nastroju w nastrój, pojawiająca się nagle agresja, kłopoty ze snem, gonitwa myśli, niekończące się analizy sytuacji czy wypowiadanych słów przez siebie lub innych, nadwrażliwość na dźwięk, zestawione z koniecznością polegania na pomocy otoczenia nie sprawiają wrażenia, jakoby bohater zbliżał się do celu. Przeciwnie, nawet dotarcie do nadgranicznej miejscowości, z której już tylko krok do ocalenia, nie pozwala na jednoznaczną odpowiedź na pytanie o dalszy determinizm wydarzeń. Lęk zaczyna udzielać się również czytającym.
Atmosferę zaciskającej się pętli wzmacnia język. Krótkie zdania, gdy Bloch wychwytuje zmysłami szybko pojawiające się po sobie bodźce docierające
z otoczenia, zostają zastąpione dłuższymi zdaniami o łagodniejszym nastroju, gdy protagonista rozpoczyna analizę lub się uspokaja.
Strach bramkarza przed jedenastką to osobliwy tekst. Nudnawy przebieg wydarzeń, szczególnie do spotkania głównego bohatera z jego ofiarą, ma w sobie drugie dno, które sprawia, że czyta się dalej. Przed końcem lektury zadałem sobie pytanie, czy kibicuję Blochowi. Nie wiem.