Pierre Lemaitre, Trzy dni i jedno życie (franc.: Trois jours et une vie), tłum. Joanna Polachowska, Wydawnictwo Muza, Warszawa, 2017.
W swojej przedostatniej powieści Trzy dni i jedno życie Pierre Lemaitre, uznany autor kryminałów i powieści sensacyjnych, już na początku odkrywa karty, prezentując czytelnikowi mordercę oraz powody zabójstwa. Dalszy ciąg przebiega w myśl przysłowia „Na złodzieju czapka gore”. Nie jest to więc opowieść o drodze śledczych do odkrycia prawdy niczym w serialu o poruczniku Columbo, ale historia strachu.
W nagłym przypływie wściekłości trzynastoletni Antoine daje upust agresji i zabija ośmioletniego Rémiego. Opanowawszy przerażenie, zaciera ślady i wraca do domu, jak gdyby nic się nie stało. Od tego momentu śledzimy huśtawkę nastrojów młodocianego zabójcy, który raz bliski jest wyjawienia prawdy, aby w końcu ulżyć sumieniu, innym razem uspokaja się, gdy niebezpieczeństwo się oddala. Proszę nie myśleć jednak, że mamy do czynienia ze współczesną Zbrodnią i karą. Głębokość rozważań waha się pomiędzy strachem przed ukaraniem, bólem sprawionym matce oraz wstydem i obawą przed społecznym ostracyzmem. Przeżycia kilkukrotnie się powtarzają, co zapewne dodaje im autentyzmu, ale spowalnia tempo akcji, niekiedy usypiając.
Głębokość rozważań waha się pomiędzy strachem przed karą, bólem sprawionym matce oraz wstydem i obawą przed społecznym ostracyzmem. Trzy dni i jedno życie okazują się powieścią jakich wiele — łatwą i przyjemną.
Zwraca uwagę charakterystyka prowincjonalnej społeczności, wśród której toczą się wydarzenia powieści. Lemaitre ciekawie pokazuje małomiasteczkowość poprzez czujne oko mieszkańców, którzy wiedzą wszystko o sąsiadach, rywalizację
o zdobycie względów miejscowych luminarzy, niesnaski i sprzeczne interesy mieszkańców, pomiędzy którymi zachodzą interakcje w niemal każdym aspekcie życia, czy też interesowność w budowaniu relacji międzyludzkich. Dzięki temu leniwie tocząca się akcja zyskuje szanse na nagły zwrot, gdy następuje istotne wydarzenie.
Na uwagę zasługuje również zaskakujące zakończenie, w którym czytelnik dowiaduje się, czy złoczyńca zostaje złapany oraz jakie były przyczyny takiego obrotu wydarzeń. Za to należą się autorowi oklaski. Dodać wypada, że uważniejszemu czytelnikowi Lemaitre rzuca po drodze kilka kół ratunkowych. Całość jednak nie porywa i po wspaniałej Do zobaczenia w zaświatach (recenzja — tutaj) czułem się zawiedziony. W jednym i drugim wypadku czytelnik kibicuje bohaterowi, śledząc jego psychiczne męki, jednak książki dzieli przepaść. Trzy dni
i jedno życie okazują się powieścią jakich wiele — łatwą i przyjemną. Jej lektura wypełniła mi kilka godzin kolejowej podróży.