R.O. Kwon, Podpalacze (ang. The Incendiaries), tłum. Łukasz Błaszczyk, Wyd. Agora, Warszawa, 2020.
Powieść Podpalacze zaczyna się od końca. W pierwszym rozdziale R.O. Kwon informuje czytelnika o finale, retrospekcja w trakcie pozostałych części analizuje wydarzenia, sięgając do źródeł.
Historia zaczyna się banalnie: on, Will zakochuje się w niej, Phoebe, studentce tego samego prestiżowego uniwersytetu. Pochodząc z biednej, rozbitej rodziny, chłopak buduje pozycję, wymyślając swoje pochodzenie oraz skutecznie kreując się na przedstawiciela klasy średniej. Tym zdobywa uwagę otoczenia, skrzętnie przy tym ukrywając, że dorabia jako kelner w restauracji odległej od uczelnianego kampusu na tyle, by trudno było go tam odnaleźć. Ponieważ „ona jego też”, intensywność związku młodych ludzi rośnie. Coraz częstsze przebywanie Phoebe w towarzystwie religijnego wizjonera, który w pewnym momencie pojawia się znikąd, przybiera niepokojący obrót.
Początkowo powieść bardzo dobrze się czyta, ponieważ wątek miłosny i gloryfikacja swobodnego studenckiego życia sprawnie przykrywają dydaktyzm wydobywający się spomiędzy linijek tekstu. […] W pewnym momencie jednak powtarzający się motyw tajemnych spotkań religijnego zgromadzenia przestaje wciągać, akcja traci tempo, a ja zaczynam sprawdzać, ile stron pozostało do końca rozdziału.
Autorka dokonuje analizy działania sekty religijnej, sposobu, w jaki ta stopniowo buduje zaufanie nowych członków oraz jak jej szef, który twierdzi, że słyszy głos Boga, zaszczepia swoim naśladowcom nowe myślenie. Karze im odrzucić dotychczasowe życiowe zasady, w osobie Phoebe trafiając na bezkrytyczną wykonawczynię. Na jej przykładzie, osoby zdecydowanej, ale jednocześnie psychicznie niestabilnej z uwagi na tragedię rodzinną, o którą się obwinia, R.O. Kwon dokonuje drobiazgowej analizy procesu selekcji: kogo dobrać, jak zyskać przychylność tej osoby i wreszcie jak sprawić, by posłusznie wykonywała polecenia. Dziewczyna, która mówi o sobie: „Jeśli się kocha wygrywać, tak jak ja to kochałam, nie wystarczy świadomość, że odniosło się sukces. Inni muszą jeszcze ponieść porażkę”, staje się łatwym rekrutacyjnym celem i bezwzględnie posłusznym żołnierzem.
Podpalacze to historia miłości i manipulacji, przyjmowania pozy i odsłaniania swoich najsłabszych stron, to opowieść o trudach budowania trwałych relacji i samotności, to pochwalanie wierności wartościom i jednocześnie ostrzeżenie przed brakiem krytycyzmu. Początkowo powieść bardzo dobrze się czyta, ponieważ wątek miłosny i gloryfikacja swobodnego studenckiego życia, takiego współczesnego „seize the day” sprawnie przykrywają dydaktyzm wydobywający się spomiędzy linijek tekstu. Naturalną ciekawość budzi też obietnica zanurzenia się w środowisko sekty i poznania mechanizmów zbiorowego omotania ludzi. W pewnym momencie jednak powtarzający się motyw tajemnych spotkań religijnego zgromadzenia przestaje wciągać, akcja traci tempo, a ja zaczynam sprawdzać, ile stron pozostało do końca rozdziału. Mimo że zakończenie zawiesza czytelnika w możliwościach interpretacji, co zawsze cenię, po zamknięciu ostatniej strony okładki szybko wziąłem do ręki następną książkę.
Powyższy artykuł stanowi obszerniejszą wersję tekstu, który ukazał się na łamach numeru 5/2020 Magazynu Literackiego Książki, a w momencie publikacji powyższej edycji był dostępny w wersji elektronicznej na stronie wydawcy (tutaj).
Zobacz film: