Przeskocz do treści

Radka Denemarková, Wady snu. Trzydzieści mrugnięć Oka

Radka Denemarková, Wady snu. Trzydzieści mrugnięć Oka (czes.: Spací vady. Třicet mrknutí Oka), tłum. Olga Czernikow, Wyd. Książkowe Klimaty, Wrocław, 2019.

Radka Denemarková kojarzy z sobą trzy kobiety, a tytułowe wady snu odzwierciedlają sposób, w jaki umarły. Trzy osobowości różne jak ogień i woda skazane na przebywanie razem. Jak zbudują swoje relacje? Czy wytrzymają ze sobą? O czym będą rozmawiać?

Swoje bohaterki Denemarková przeniosła z realnego świata na karty współcześnie rozgrywającego się przedstawienia. Sylvia Plath, Virginia Woolf oraz Ivana Trump wiedzą to, co my dziś wiemy o nich i o recepcji ich życia i twórczości. Owo na pozór szokujące zestawienie, na pozór, ponieważ wszystkie panie legitymują się pisarskim doświadczeniem, prowadzi do równie zaskakujących rozważań, z których analiza pisarstwa stanowi ważny, ale daleko nie jedyny temat prowadzonych dyskusji.

Trudno wymienić wszystkie poruszane wątki. W pierwszej części wypełniającej połowę objętości książki czytelnik śledzi pojedynek twórczyni Szklanego klosza (tutaj) z autorką Pani Dalloway. Czytelnicy znający życie i twórczość obu pisarek z łatwością wychwycą odniesienia do ich twórczości, źródeł inspiracji oraz warunków, w jakich żyły. To wspaniały dialog artystek i kobiet, to wzajemny zachwyt, a jednocześnie zazdrość i nienawiść, to różne spojrzenie na tworzenie, które dla jednej jest sensem życia („Literatura to życie”1 mówi Woolf), dla drugiej sposobem oddania doświadczeń. Co dla jednej jest błogosławieństwem, dla drugiej stanowi przekleństwo. Denemarková pokazuje jednocześnie każdą z nich jako człowieka, zatroskanego, z kompleksami, z uśmiechem na twarzy i jednocześnie skrywanym dramatem.

Wady snu stanowią dyskusję o znaczeniu literatury. Doborem dramatis personae pisarka niemal wprost zadaje pytanie,
w którym miejscu należy dzisiaj ustawić wskazówkę na skali pomiędzy literaturą popularną a wysoką.

Pojawienie się Madame T., alter ego Ivany Trump, pierwszej żony Donalda Trumpa (w odróżnieniu od pozostałych postaci do dziś żyjącej2), osoby na wskroś wyrachowanej i do bólu pragmatycznej wywraca wszystko. Oto doświadczamy zderzenia pomiędzy literaturą jako wartością samą w sobie a pisaniem jako narzędziem w drodze do celu, którym jest bogactwo i sława. Trudno o lepszą ilustrację tej kolizji, niż krótki dialog, gdy ogromnie egzaltowana Plath (tak sobie to wyobrażam) krzyczy do Melanii T.: „Ty nie tworzyłaś literatury, ty tylko zapełniałaś kartki”, a ta ostatnia odpowiada ze spokojem i pogardą (też tak to sobie wyobrażam): „Mam na koncie więcej książek niż wy dwie razem wzięte. A na dodatek nadal świetnie się trzymam”.

Radka Denemarková przybliża czytelnikom postacie dwóch pisarek (w tym kontekście na chwilę pomińmy Madame T.). Jednocześnie Wady snu stanowią dyskusję o znaczeniu literatury. Doborem dramatis personae pisarka niemal wprost zadaje pytanie, w którym miejscu należy dzisiaj ustawić wskazówkę na skali pomiędzy literaturą popularną a wysoką, pomiędzy dosłownym odzwierciedleniem codziennego życia i schlebianiem powszechnym gustom a poszukiwaniem nowych sposobów wypowiedzi, zaglądaniem do wnętrza, otwarciem wyobraźni na nowe treści i formę.

Uwagę zwraca strona językowa dramatu. Z jednej strony odnosimy wrażenie, że czytamy farsę, w której interlokutorki za chwilę chwycą się za czupryny. Ta czasami przesadna egzaltacja ustępuje miejsca wyciszeniu i lirycznej zadumie, by znów przejść w raz błyskotliwy, a raz jarmarczny dowcip. Wymiana złośliwości pomiędzy Plath i Woolf w dyskusji o urodzie aktorek je odgrywających3 to prawdziwa perełka.

Przeczytałem Wady snu jako świetną rozrywkę, która jednocześnie pchnęła mnie do powrotu do twórczości protagonistek dramatu. Bardzo to cenię.

1 cytaty pochodzą z omawianej książki.

2 Sylvia Plath i Virginia Woolf umarły śmiercią samobójczą.

3 mowa o filmach Sylvia w reżyserii Christine Jeffs i tytułową rolą Gwyneth Paltrow oraz Godziny wyreżyserowane przez Stephena Daldry’ego z Nicole Kidman jako Virginią Woolf.