Przeskocz do treści

Alena Mornštajnová, Lata ciszy

Alena Mornštajnová, Lata ciszy (czes.: Tiché roky), tłum. Anna Radwan-Żbikowska i Tomasz Grabiński, Wydawnictwo Amaltea, Wrocław, 2022.

Lata ciszy to coś więcej niż ciche dni. To milczący wyrzut, obarczenie winą za doznane nieszczęścia osobę, z którą dzieli się życie. To egocentryzm, który nie pozwala dostrzec właściwych proporcji tego, co naprawdę ważne.

Narracja prowadzi czytelnika w głąb dwóch wątków. Na początku są odległe
w czasie o kilkadziesiąt lat. Nie ma wątpliwości jednak, że gdzieś na końcu się spotkają oraz że porównanie zderzenia fabuł do burzy to eufemizm. W części współczesnej widzianej oczami dorastającej dziewczyny poznajemy ojca rodziny minimalizującego codzienne kontakty z córką i jej macochą. Dwie kobiety związane przyjaźnią i wzajemnym szacunkiem zderzają się z oschłością męża i ojca, która
w stosunku do żony objawia się agresją i poniżaniem, córka zaś obdarzana jest spojrzeniem pełnym oskarżenia. Tajemnicę odsłania druga z narracji. W odróżnieniu od pierwszej, w której wyraźnie zarysowują się postaci obu kobiet, dopiero szczegółowe zaglądnięcie w przeszłość wysuwa z cienia wydarzenia, dzięki którym coraz bardziej zaintrygowani czytelnicy mogą wejść w zakamarki duszy mężczyzny, idealisty bezkrytycznie wierzącego w dobro społeczne zaprowadzone powojennym, socjalistycznym porządkiem.

Zabieg stopniowego odsłaniania rzeczywistości został zrealizowany po mistrzowsku.

Mornštajnová w ciekawy sposób łączy obydwa wątki, jednocześnie starając się przez większość powieści utrzymać ich odrębność. Pierwszoosobowej narracji czasów dzisiejszych przeciwstawia prowadzenie fabuły w trzeciej osobie, gdy sięga do lat minionych. Podobne  zróżnicowanie autorka zastosowała wcześniej w powieści Hana, dzieląc ją na części. W Latach ciszy podejście to stosuje naprzemienne, przeplatając rozdziały niczym różnej wielkości koraliki stopniowo nizane na nić. Jednocześnie obydwie fabuły splata językowo: to samo zdanie kończy i zaczyna części następujące po sobie, co obok fabuły dodatkowo zwiera nożyce odrębnych na początku nurtów wydarzeń.

Zabieg stopniowego ukazywania rzeczywistości został zrealizowany po mistrzowsku. W powieści dużo się dzieje. Narracja odsłania jednak tylko tyle, ile trzeba, by pobudzić ciekawość. W efekcie samo odkrycie przebiegu wydarzeń prowadzącego do obserwowanego stanu rzeczy staje się mniej istotne od zrozumienia jego przyczyn, a w tym źródeł ogromnej zadry w sercu sfrustrowanego mężczyzny, który nie potrafi sobie z nią poradzić inaczej niż krzywdzeniem najbliższych. Charakterystykę tego ostatniego, choć w pewnym momencie wydaje się być skończona, w istocie narracja uzupełnia do samego końca. Dodatkową wartością staje się tło. Socjalistyczna rzeczywistość może się zdawać przerysowana tylko tym czytającym, którzy jej nie doświadczyli. Zderzenie z nowymi czasami natomiast stanowi nie lada wyzwanie dla osoby wierzącej w przemijające wartości, których schyłku nie chce przyjąć do wiadomości.

Niewiele opowiedziałem o samej fabule. Jeżeli czujecie się zachęceni do spojrzenia między okładki powieści, bądźcie zaskakiwani tym, co znajdziecie.