Przeskocz do treści

Czytając Filipowicza

Kornel Filipowicz, Formikarium. Czyli w moim świecie mrówek. Opowiadania, Wydawnictwo Znak, Warszawa, 2021.

Formikarium, czyli świat mrówek Kornela Filipowicza, proponuje o wiele więcej, niż sugeruje tytuł.  Historie zawarte w tym tomie pochodzą z jedenastu zbiorów jego tekstów. Świat natury czasem gra w nich głównego bohatera, a niekiedy pojawia się w tle lub stanowi epizod. Widoczny jest jednak wszędzie.

Pojęcie wolności w historiach Filipowicza znajduje również inne znaczenie. To nie tylko obcowanie z naturą dające poczucie swobody spędzania czasu. To także prawo innych do podejmowania decyzji o swoim losie.

Zwierzęta i rośliny, łąki i rzeki, natura i zagroda. Filipowicz pisze o wiernych człowiekowi pupilach, pieszczonych i hołubionych, które odwdzięczają się bezkrytyczną miłością oraz o zwierzętach postrzeganych przez ludzi jako szkodniki lub wrogowie, tępionych i wykorzystywanych instrumentalnie. Najbardziej urzekały mnie jednak te historie, w których ich protagonista w pojedynkę przechadzał się łąką, czy spędzał czas nad rzeką, często z wędką w ręku, choć złapanie ryby nie zawsze stanowiło najważniejszy jego cel. W licznych opowiadaniach poświęconych łowieniu ryb oraz chwilom spędzanym nad rzeką poczucie wolności i piękna otaczającego świata wyraża się najpełniej. Siedząc jak zaklęty, czytałem kilkunastostronicowy opis zmagań z Rybą, wspaniałą i nieustępliwą (Wielki łosoś) — skojarzenie z hemingwayowskim Starym i jego pojedynkiem z marlinem pojawiło się automatycznie. Jeżeli wędkowanie, to
w rzece wijącej się przez trawy i pola. W czasie lektury wyobraźnia przywołuje malownicze obrazy, co nietrudne, tak naturalnie prowadzony jest opis. Gdy, dodatkowo, właśnie wysiadło się z kajaka, jak ja po kolejnym dniu spędzonym na Brdzie, wrażenie to się potęguje.

Pojęcie wolności w historiach Filipowicza znajduje również inne znaczenie. To nie tylko obcowanie z naturą dające poczucie swobody spędzania czasu. To także prawo innych do podejmowania decyzji o swoim losie (patrz: reportaż Joanny Gierak-Onoszko 27 śmierci Toby’ego Obeda), o czym przekonuje się nastoletni bohater opowiadania tytułowego oraz co jednoznacznie sygnalizuje zapalony wędkarz, oddając rzece usidloną już zdobycz (Radość w próżni).

W kilkudziesięciu tekstach dobranych do Formikarium Filipowicz charakteryzuje codzienność przedstawianych bohaterów, zarówno tę, w której można sobie pozwolić na zapomnienie i beztroskę, jak i inną, odwołującą się do trudnych czasów, gdy oczekiwania jutra nie były oczywiste. Wówczas jednak pojawiała się odskocznia, pozwalająca na chwilowe zapomnienie i budząca nadzieję jak na przykład tajemniczy ptak pozwalający podejść blisko do siebie, ale nie dający się złapać (Biały ptak).

Oddając się lekturze kilku z zamieszczonych w tomie opowiadań, docieramy do rozważań o sile przekazu, a raczej o jego niedoskonałości. Narrator tych tekstów czuje zawód, że nie potrafi opisać tego, co doznaje w taki sposób, aby czytelnik mógł dostrzec i poczuć to samo, wliczając tempo pojawiania się bodźców oraz jednoczesność wiążących się z nimi wrażeń. Ów brak zadowolenia z niedostatecznej precyzji narzędzia, jakim jest słowo, przypomniał mi o koncepcji czułego narratora Olgi Tokarczuk.

Formikarium to moje pierwsze zetknięcie z prozą Kornela Filipowicza. Często odnosiłem wrażenie, że autor pisze tak, jak ja bym czuł. Formułował myśli
i odwoływał się do emocji inaczej niż wielu pisarzy, czując bardziej. Wiem to na pewno.