Przeskocz do treści

Goran Vojnović, Moja Jugosławia

Goran Vojnović, Moja Jugosławia (słoweński: Jugoslavija, moja dežela), tłum. Joanna Pomorska, Wydawnictwo Akademickie Sedno, wyd. drugie, Warszawa, 2020.

Moja Jugosławia Gorana Vojnovića to stopniowe odkrywanie tajemnicy ludzkiej nienawiści i okrucieństwa. Autor sięga do wojny targającej w latach dziewięćdziesiątych rozpadającą się Jugosławią. Czyni to w sposób szczególny. Jego bohater patrzy na otaczającą rzeczywistość oczami dwunastolatka, by za chwilę przenieść się w czasie o kilkanaście lat, kiedy wchodzący w dorosłe życie młody człowiek, syn Słowenki i Serba, poszukuje ukrywającego się ojca. Właśnie to stanowi oś fabuły.

Pierwszoosobowa, dwutorowo prowadzona narracja tworzy kontrast postrzegania rozgrywających się wydarzeń. Z jednej strony nastolatka otacza chaos informacyjny początku wojny, którego nie rozumie i z którego nie jest w stanie wyłowić niczego istotnego, co pomogłoby mu uporządkować myślenie. Dlaczego ojciec nagle zawozi swoją rodzinę do krewnych mieszkających w innym mieście i natychmiast znika,
a jego ciche, telefoniczne rozmowy z matką otoczone są milczeniem? Z drugiej — dorosły już człowiek próbuje uporządkować spojrzenie na przyczyny wojennego rozpadu ojczyzny i jednocześnie zrozumieć wyrugowanie ojca z rodzinnej pamięci przez matkę, podczas gdy on w rzeczywistości żyje, uciekając przed wymiarem sprawiedliwości. Vojnović pokazuje więc wojnę przez pryzmat jej wpływu na konkretnych ludzi. Do często pojawiających się w mediach statystyk wszyscy jesteśmy przyzwyczajeni i nawet Srebrenica kojarzy się wielu z nas jedynie z liczbą ofiar. Autor rozumie jednak doskonale, że nic tak nie pobudza wyobraźni, jak dramat konkretnych osób z krwi i kości.

Vojnović pokazuje więc wojnę przez pryzmat jej wpływu na konkretnych ludzi. [...] Poprzez proste opisy zachowań wskazuje na tlącą się w ludziach nienawiść i nacjonalizm od wielu lat sączone im do ucha.

Pisarz nie epatuje przemocą. Nie musi. Poprzez proste opisy zachowań wskazuje na tlącą się w ludziach nienawiść i nacjonalizm od wielu lat sączone im do ucha. Przejawiają się one treścią wypowiedzi polityków w mediach, wypływają w czasie rodzinnych spotkań, a także, co gorsza, łatwo je zauważyć w relacjach budowanych przez nastoletnich obywateli. W takich okolicznościach brak krytycyzmu powoduje opłakane konsekwencje — wykreowany propagandowo wspólny wróg jednoczy wokół przywódcy, ale pomysł ten skutkuje nietolerancją i wybuchem nienawiści. Atrakcyjność językowa powieści polegająca na bogactwie słownictwa pejoratywnie określającego przedstawicieli innych narodów tylko częściowo łagodzi ponury obraz relacji społecznych. Autor z trudnością i nie do końca udanie broni się też przed antyserbskim spojrzeniem — w narracji głównie oni noszą czarne kapelusze, jeśli wolno mi użyć westernowej symboliki i tylko jakby zza mgły wyłaniają się jako wojenne ofiary, a przecież też nimi byli.

Narrator Mojej Jugosławii zadaje więc pytanie, czy pokoleniowa indoktrynacja
i rodzące się w ten sposób zło usprawiedliwiają nienawiść i zadawany gwałt. Bez wątpienia odpowiedź jest przecząca — one wyjaśniają, ale nie zwalniają od odpowiedzialności. W tym kontekście ponownie śledzimy odwołanie do losu konkretnych ludzi. Ukochany ojciec i niekwestionowany w dzieciństwie autorytet okazuje się zbrodniarzem wojennym. Upada więc opoka, na której wspiera się młody człowiek, co oznacza, że życie osobiste musi ułożyć sobie od nowa. Droga, którą przechodzi, stanowi jednocześnie pytanie o tożsamość, o przynależność społeczną i narodową. W odróżnieniu od początkowych rozdziałów powieści, kiedy to zdarzające się niekiedy długie opisy scen stępiały moje zainteresowanie dalszym ciągiem, ostatnie rozdziały książki, w których następuje konfrontacja ojca i syna,
a raczej ich patrzenia na rzeczywistość, zderzenie relatywizacji dokonanych przestępstw przez tego pierwszego z brakiem oczekiwanego zrozumienia u jego latorośli oceniam jako najciekawsze, a konkluzję z niego płynącą o konieczności otwartego zmierzenia się z przeszłością, aby móc normalnie spojrzeć w przyszłość, za oczywistą.

To soczysta historia obyczajowa, na której stronach autor otwiera przed nami zwyczaje i mentalność mieszkańców Bałkanów z całym ich kolorytem.

Spojrzenie na powieść wyłącznie w kontekście rozważań o zagubionej tożsamości
i zła tkwiącego w człowieku byłoby niepełne. To soczysta historia obyczajowa, na której stronach autor otwiera przed nami zwyczaje i mentalność mieszkańców Bałkanów z całym ich kolorytem. Zabawność scen pokazujących jednoczenie się zróżnicowanej etnicznie społeczności przed ekranem telewizora, z którego płyną obrazy toczącego się meczu piłkarskiego, kontrastuje polaryzacja postaw i wrogość, gdy to samo źródło emituje jad piorący mózgi. Sceny te nierzadko charakteryzuje nadmierna, moim zdaniem, długość, co stępia skupienie. Zwolennicy smaczków obyczajowych będą zadowoleni.

W wyróżnionej Literacką Nagrodą Europy Środkowej Angelus 2020 powieści Goran Vojnović odpowiada również na pytanie, w jakim stopniu czynnik zewnętrzny stanowi zapalnik wyzwalający w ludziach zło. Oceniam, że w większym stopniu, niż zrobił to Miljenko Jergović w tomie opowiadań Sarajewskie Marlboro (recenzja), przypisuje je wewnętrznemu brakowi hamulców aniżeli zewnętrznym czynnikom, nie szukając usprawiedliwień gdzieś obok.

Powyższy artykuł stanowi obszerniejszą wersję tekstu, który ukazał się na łamach numeru 2/2021 Kwartalnika Literackiego Wyspa.