Szczepan Twardoch, Byk, Wydawnictwo Literackie, Kraków, 2022.
W Byku Szczepan Twardoch proponuje spowiedź człowieka, któremu właśnie skończyło się jego pięć minut. Rozliczenie z życiem przybiera na sile, aby skończyć się rozdawaniem razów.
Ten niedługi tekst autora Króla i Królestwa rozpoczynają didaskalia. Otrzymujemy bowiem jednoaktówkę rozgrywającą się w jednym pomieszczeniu. Jeden to także liczba aktorów, jeżeli nie liczyć telefonicznych rozmówców głównego bohatera oraz leżącej w leczniczym łóżku, ale niewidocznej dla widza i nie wygłaszającej żadnej kwestii postaci starego, umierającego już dziadka, do którego kierowany jest monolog. Celebryta u szczytu kariery stopniowo odkrywa swoje przegrane życie prywatne, które złożył na ołtarzu kariery. Szybko też okazuje się, że plotki o jego niechlubnym, na krawędzi prawa lub nawet poza nim zachowaniu łamią również tę ostatnią.
Czytelnik (widz) zostaje przeniesiony do polskiego tu i teraz, a bohater, krytykując prywatę oraz hipokryzję, rozdaje ciosy na prawo i lewo, nazywając piętnowane osoby i stronnictwa niemal z imienia. Ten brak subtelności razi i przyjemność czytania szybko spada.
Przed oczami czytających otwiera się także dramat rodzinny. Wstydliwie skrywane tajemnice dziadków i rodziców pojawiają się w ustach protagonisty niczym zarzut kierowany w stronę milczącego seniora rodziny. To nieudolna próba usprawiedliwiania życiowych niepowodzeń. Okazuje się jednak, że każdy ma coś na sumieniu, nikt nie jest bez winy, a skrywanie prawdy przynosi skutki często odwrotne do zamierzonych.
Szkoda, że ta nieco schematyczna, ale wciągająca historia nagle zmienia się w publicystykę. Ni stąd, ni zowąd czytelnik (widz) zostaje przeniesiony do polskiego tu i teraz, a bohater, krytykując prywatę oraz hipokryzję, rozdaje ciosy na prawo i lewo, nazywając piętnowane osoby
i stronnictwa niemal z imienia. Ten brak subtelności razi, a przyjemność czytania szybko spada.
Podoba mi się pomysł zastosowanej stylizacji językowej. Rozmowy telefoniczne oraz partie, w których protagonista zwraca się do widza, wyrażane są standardowym językiem, podczas gdy przemowę do schorowanego ōpy wypełnia śląsko godka. Brzmi to naturalnie i doskonale buduje nastrój utworu. Co więcej, osoby poszukujące smaczków językowych obcowanie z gwarą śląską ma szansę zadowolić.
Nie rozumiem, dlaczego autor uznał za potrzebne, aby w tak bezpośredni sposób rozliczyć się z tymi, których zachowania nie akceptuje. Jako utalentowany rzemieślnik słowa miał do dyspozycji inne, bardziej wyrafinowane, a równie skuteczne środki. Nie mam wątpliwości, że Byk na tym stracił.
W ilustracjach artykułu wykorzystano okładkę omawianej książki.