Alena Mornštajnová, Listopad (czes.: Listopád), tłum. Anna Radwan-Żbikowska, Wydawnictwo Amaltea, Wrocław, 2023.
U Mornštajnovej komunizm nie umarł i znakomicie się trzyma. Jeśli myślicie, że
w 1989 roku lub chwilę później nasza historia zaczęła się od nowa, bardzo się mylicie. Oto więc opowieść, co by było, gdyby. Gdyby wszędzie w obozie zaprzyjaźnionych krajów socjalistycznych władza stłumiła wolnościowe zachcianki,
a pieriestrojka zniknęła szybciej, niż się pojawiła.
Nadzieja jest jak wiosna. Gdy nadchodzi, budzi do życia wiarę w cuda, a co najmniej w zwycięstwo. Za nią postępuje działanie. Tak zachowali się bohaterowie Listopada, młodzi małżonkowie z dwójką małych dzieci. Nie wiedzieli jednak, że przysłowie
o tejże nadziei, która umiera ostatnia, oznacza, że wcześniej ginie wszystko inne. W powieści stare nie pozwoliło przyjść nowemu, pozornie upadający reżim pozostał, a ponieważ należy uczyć się na błędach, jego przedstawiciele pilnowali, aby nic nie wymknęło się spod kontroli. Młodzi małżonkowie stracili wolność, znikając w więzieniach, a dzieci im odebrano. Pisarskie spojrzenie koncentruje się na przemian na matce do opuszczenia celi łudzącej się, że jej listy wysyłane
z więzienia docierają do córki oraz dziewczynce wychowywanej w domu dziecka, na której przykładzie metody prania mózgu potwierdzają swoją skuteczność. Gdy dorośli opuszczają miejsce odosobnienia, próbują scalić rodzinę, ale władza czuwa. Słowem: obóz socjalistyczny w kształcie, który pamiętają nasi rodzice lub dziadkowie.
Represyjny ustrój państwa stanowi w powieści tło. Na pierwszy plan wysuwa się człowiek pod butem systemu.
Represyjny ustrój państwa stanowi w powieści tło. Na pierwszy plan wysuwa się człowiek pod butem systemu. To wola przetrwania i koncentracja na odnalezieniu rodziny z jednej strony, z drugiej — losy porzuconej przez rodziców sieroty kształtowane przez urzędników. Przeskakujemy więc pomiędzy matką szukającą córki i znoszącą upokorzenia ze strony spotykanych ludzi, a osieroconą dziewczynką, bezkrytycznie ufającą socjalistycznej ojczyźnie, która wzięła ją pod opiekę. Te dwie jakże różne sytuacje zostały bardzo dobrze oddane: beznadzieja osaczonego przez system szarego obywatela oraz bezkompromisowość i jasne myślenie młodej osoby modelowo zmanipulowanej. Oto więc przykłady tragedii będącej udziałem osób pozostających w szponach totalitaryzmu.
Historia trzyma w napięciu i do końca nie wiemy, czy nastąpi happy end. Ci z nas, którzy pamiętają dawne czasy słusznie minione, jak się dzisiaj mówi, nie będą zaskoczeni rozgrywającymi się wydarzeniami lub nawet odbiorą je jako sobie znane lub przewidywalne. W odróżnieniu od propozycji Zamiatina czy Kadare (patrz:
Eugeniusz Zamiatin My oraz Ismail Kadare Pałac snów) powieść stanowi odtworzenie tego, co znamy. Dla pozostałych może to być pouczająca lekcja historii mielącej w swoich trybach ludzkie losy. A ona lubi się powtarzać.