Przeskocz do treści

Ismail Kadare, Pałac snów

Ismail Kadare, Pałac snów (alb.: Pallati i ëndrrave), tłum. Dorota Horodyska, Wydawnictwo Znak, Kraków, 2006.

Ismail Kadare pisze o zmorze i marzeniu. Pałac snów stanowi przekleństwo poddanych, gdyż kontroluje ich podświadomość. Jednoczenie wizja ta ekscytuje rządzących — podgląd snów umacnia pałac władzy w sposób, o którym można pomarzyć.

Pomysł Kadare bardzo mi się podoba. Pamfletów na totalitarne państwo opublikowano już wiele, począwszy od Zamiatina (tutaj), Huxleya i Orwella do dzisiaj bardzo popularnych i filmowo adaptowanych wizji Bradbury’ego (tutaj) i Atwood (tutaj). Pisząc Pałac snów, Albańczyk uciekł się do modelu bliskiego skrajności. Kontrola i analiza snów obywateli, a więc sięganie do obszarów, których sobie nie uświadamiają, ma stać się narzędziem precyzyjnego trzymania społeczeństwa za gardło i wykrywania wszelkich niebezpieczeństw. Brzmi niemal jak pomysł Philipa K. Dicka z opowiadania „Raport mniejszości”, nieprawdaż?

Ismail Kadare bardzo zręcznie wychwytuje podstawowe przejawy totalitarnego zarządzania państwem. […] Autor w znakomity sposób buduje napięcie, kiedy przechadzającego się po długich korytarzach bohatera opanowuje narastający strach, a niekończący się ciąg nieoznaczonych drzwi potęguje poczucie opuszczenia i bezradności.

Na tym tle czytelnik śledzi rozwój kariery młodego urzędnika, członka wpływowego rodu, który dzięki znajomościom zdobywa pracę marzeń: zatrudnienie w tytułowym Pałacu Snów. Oceniając senne marzenia współobywateli, nie zdaje sobie sprawy, że z jednej strony staje się trybikiem w machinie zaciskającej pięść na gardle społeczeństwa, z drugiej — że stanowi część tajnego planu możnych swojego rodu.

Ismail Kadare bardzo zręcznie wychwytuje podstawowe przejawy totalitarnego zarządzania państwem. Mieszkając w Albanii w czasach Envera Hoxhy (zobacz też: Małgorzata Rejmer, Błoto słodsze niż miód. Głosy komunistycznej Albanii), miał okazję doświadczać lub co najmniej widzieć niemal skrajne wzory zamordyzmu. Urząd Pałacu Snów urasta więc do ogromnej, na pozór niekontrolowalnej machiny, wobec której każdy obywatel, nowych urzędników nie wyłączając, czuje się mały i zagubiony. Autor w znakomity sposób buduje napięcie, kiedy przechadzającego się po długich korytarzach bohatera opanowuje narastający strach, a niekończący się ciąg nieoznaczonych drzwi potęguje poczucie opuszczenia i bezradności.

Kadare niemal na każdej stronie podkreśla dwa fundamenty autokratycznego rządzenia: kontrola i podejrzliwość potęgująca w ludziach niepewność. Sprawdza się wszystkich i na wiele sposobów, marzenia obywateli, pracę urzędników, ich zachowanie w chwilach odprężenia. Nikt z nich nie ma pewności, czym w rzeczywistości zajmuje się  człowiek obok. W rezultacie powszechne stają się zjawiska wyprzedzania oczekiwań przełożonych i autocenzury. Kwintesencję stanowi widok trumny z ciałem kogoś, czyje sny wzbudziły szczególne zainteresowanie władz. Kadare nie owija w bawełnę, pokazując bogate instrumentarium z fałszerstwami i intrygami włącznie. Osadzając fabułę w historycznych realiach, podkreśla groźbę przesłania. Na koniec pozostawia jedno pytanie, na które czytelnik musi sobie odpowiedzieć sam.

Powieść rozpędza się powoli. Długie, miejscami zbyt obszerne i nieco zbyt dosłowne początkowe przedstawienie historii możnego rodu doświadczonego przez władzę uśpiło mnie na tyle, że na kilka dni odłożyłem książkę. Powrót wart był poświęconego czasu. Trafność spostrzeżeń, oryginalny pomysł oraz budowanie nastroju sprawiają, że powieść docenią nie tylko miłośnicy antyutopii.

Zobacz też film: