Przeskocz do treści

Eugeniusz Zamiatin, My

Eugeniusz Zamiatin, My (ros.: Мы), tłum. Barbara Sentencja (właśc. Adam Pomorski), Wyd. Niezależna Oficyna Wydawnicza, Warszawa, 1985 (także: Wydawnictwa Alfa, Warszawa, 1989).

Zamiatin kilkadziesiąt lat przed Orwellem, Huxleyem, Bradburym czy Atwood przedstawił w powieści model państwa totalitarnego i poruszył temat przemocy towarzyszącej zmianom. W antyutopii My autor podaje na talerzu przepis o tym, jak ujarzmić społeczeństwo i nim sterować oraz co potem.

Rosjanin lokuje akcję powieści w XXX w. Naczelnym przesłaniem Państwa Jedynego jest dobro zbiorowości. Nie ma żadnego „ja”. Obywatele są odpersonalizowani — każdemu przypisano numer, po którym poznać jedynie płeć. Reszta nie jest istotna, ludzie wtopieni są w tłum podobnie myślących, albo raczej sądzących, że wypowiadane przez nich opinie są ich własnymi. To efekt skutecznego prania mózgu przez władzę, która mówi obywatelom, co jest dobre, a co złe, kto swój, a kto stanowi zagrożenie. Na tym tle czytelnik śledzi D-503, naczelnego inżyniera budowy Integralu, pojazdu kosmicznego, za którego pomocą państwo chce „narzucić dobroczynne jarzmo rozumu nieznanym istotom z obcych planet — być może pozostającym jeszcze w dzikim stanie wolności”1. Gdyby nie rozumiano przesłania, należy „zmusić je do szczęścia”. Na tym tle formuje się nowy D-503, początkowo utożsamiający się z głoszonymi hasłami, później, o zgrozo, zadający sobie coraz więcej pytań.

Kanony totalitaryzmu, które autor dostrzegł w rodzącym się dopiero nowym radzieckim państwie (powieść powstawała w latach 1920-21), wykorzystali późniejsi twórcy, których dzieła uznaje się dziś za klasyczne dla gatunku.

Ingrediencje potrzebne do przepisu na państwo wiecznej szczęśliwości: jedynie słuszna ideologia wtłaczana wszelkimi możliwymi kanałami niczym religia, całkowita kontrola życia obywate(i, sieć szpicli, aby nikt nie zszedł z jedynie słusznej drogi oraz stworzenie poczucia zagrożenia ze strony zdefiniowanego, ale trudno uchwytnego
i działającego podstępnie wroga. Kanony totalitaryzmu, które autor dostrzegł
w rodzącym się dopiero nowym radzieckim państwie (powieść powstawała w latach 1920-21), wykorzystali późniejsi twórcy, których dzieła uznaje się dziś za klasyczne dla gatunku. Obecne w książce przezroczyste ściany domów ułatwiające kontrolę Orwell w 1984 zastąpił ekranami telewizora, a przekonanie o szczęściu polegającym na braku problemów i wolności wyboru u Bradbury’ego w 451 °F (recenzja — tutaj) pojawia się jako niszczenie książek, by nie mąciły umysłów. U Huxleya w jego koncepcji nowego wspaniałego świata dostrzegamy przedstawione już u Zamiatina mechanistyczne opisywanie rzeczywistości i pomysł rugowania pragnień z mózgów członków społeczeństwa. Z kolei w Opowieści podręcznej Margaret Atwood (recenzja — tutaj) rytuały zarządzania państwem łudząco przypominają te, które autor tak dosadnie przedstawia na kolejnych stronach powieści.

Książki nie należy postrzegać jedynie jako złowrogiego i satyrycznego ukazania totalitarnego państwa. Zamiatin podkreśla, że gruntowna zmiana zawsze wiąże się ze zniszczeniem. Państwo Jedyne powstało w wyniku zwycięskiego dla jego twórców zakończenia wojny. Zmienione w terror może zostać obalone tylko w wyniku przemocy, co autor w tekście wyraźnie pokazuje. Czyżby znów aluzja do wydarzeń
w Rosji sprzed kilku zaledwie lat? Zapewne tak, a trafność tego osądu w historii ostatnich stu lat z łatwością potwierdzimy.

Rozdziały swojej antyutopii Zamiatin nazywa notatkami, nadając im kolejne numery. W tej sposób stworzył wrażenie, że mamy przed sobą raport. Wiedząc to, czytałem dalej, zadając sobie pytanie o rozstrzygnięcie. Mimo że tekst nie jest łatwy oraz zawiera szereg przemyśleń i analiz narratora, które spowalniają akcję, gdy pojawia się wątek sensacyjny, nie opanowałem rosnących emocji.

Jewgienij Zamiatin wydał antyutopię My przed ukazaniem się najbardziej znanych pozycji uznawanych dziś za kamienie milowe gatunku oraz objaw wizjonerstwa ich autorów. Warto pamiętać o jego pierwszeństwie.

1 cytaty pochodzą z omawianej książki.

W ilustracji wykorzystano okładki dwóch edycji powieści: dla tła: wydanie Niezależnej Oficyny Wydawniczej, 1985 (brak informacji o autorze okładki) oraz dla wizerunku twarzy: nakład Wydawnictw Alfa, 1989 (proj. okł.: Marek Płoza-Doliński).