John Steinbeck, podróże z Charleyem w poszukiwaniu Ameryki (ang.: Travels with Charley: in Search of America), tłum. Bronisław Zieliński, Wyd. Prószyński i S-ka, Warszawa, 2023.
Zobaczył swoją Amerykę. Podróżując po swoim kraju, John Steinbeck dzieli się dokonywanymi obserwacjami o społeczeństwie, gospodarce i przyrodzie. Nade wszystko jednak chłonie swój ukochany kraj. To frapująca opowieść właśnie o tym.
Autor Gron gniewu przelał na papier doświadczenia z podróży wokół Stanów Zjednoczonych odbytą na początku lat sześćdziesiątych. Uznany powieściopisarz porzuca na kilka miesięcy dostatnie metropolitalne życie, kupuje niewielką ciężarówkę przebudowaną na kampera z wszelkimi potrzebnymi wygodami i mając psa za kompana podróży, wyrusza w drogę. Rozpoczyna od Nowej Anglii, kolebki otwierającej historię białych osadników na terytorium, które niemal dwieście lat później ogłosiło się niepodległym państwem. Motyw ten powraca, gdy czytamy o pokonywaniu ogromnych odległości Środkowego Zachodu, rodzinnej Kalifornii, czy też całego południa kraju z Arizoną, Nowym Meksykiem, Teksasem oraz pozostałych stanów na południowo-wschodnim krańcu tego ogromnej federacji krajów. Steinbeck podkreśla, że choć mieszkańcy USA pochodzą z wielu kultur i mieszkają w stanach o odmiennej historii, większość z nich cechuje poczucie wspólnoty.
Duma z bycia częścią tej jedności wyraża się również podziwem dla błyskawicznego rozwoju miast, które z zaścianków stają się ogromnymi centrami. Autor potrafił przewidzieć zagrożenia związane z gwałtowną industrializacją, choć pewnie nie zdawał sobie sprawy, że tak szybko, czyli po dwudziestu latach się zmaterializują
i Pas Rdzy stanie się synonimem porażki i niedostatku.
podróże z Charleyem w poszukiwaniu Ameryki to opowieść autora o tym, że odnalazł swoją ojczyznę.
Jego zdziwienie poziomem rasizmu, który obserwował, przemierzając dawne stany konfederacyjne, może na początku zaskakiwać (przypomnę: Steinbeck udał się
w podróż w 1960 roku). Autor próbuje zrozumieć swoją reakcję (a wraz z nim czytający jego słowa), prawdopodobnie wynikającą z tego, że człowiek wychowany
w poszanowaniu innych początkowo nie wierzy temu, co widzi. Obszerny rozdział poświęcony segregacji ze względu na kolor skóry i pokazujący bezkrytyczne przekonanie mieszkających tam potomków kolonizatorów o słuszności myślenia white power (zobacz też: Rasizm oczyma Baldwina i Griffina) nie pozostawia wątpliwości, że pomimo upływu sześćdziesięciu lat od pierwszej publikacji podróży z Charleyem długa droga jeszcze przed amerykańskin społeczeństwem. Warto przy tym zauważyć, że decyzją Wydawcy czytamy w polskim przekładzie o Murzynach (nie Afroamerykanach), które to określenie odzwierciedla myślenie czasów współczesnych autorowi.
By uzupełnić obraz wrażeń, jakie pozostawia steinbeckowa relacja, dodajmy refleksje o przemijaniu i nieuchronności upływu czasu snute na kanwie odwiedzin rodzinnych stron lub w oparciu o zdrowotne problemy towarzyszącego mu psa, czy też przemyślenia o potędze przyrody, w której człowiek jawi się bardziej intruzem niż współdziałającym uczestnikiem. Przy okazji, wyczułem tu próbę usprawiedliwienia dawnych zamiłowań myśliwskich autora, gdy pisał, że strzelba
i polowania to upodobania tkwiące głęboko w amerykańskiej tradycji. Na koniec wreszcie, z kart opowieści bije podziw dla determinacji spotykanych mieszkańców
z trudem, lecz skutecznie kształtujących swoje życie.
podróże z Charleyem w poszukiwaniu Ameryki to opowieść autora o tym, że odnalazł swoją ojczyznę. W większości dojrzała, czasem zaskakująca budzącymi uśmieszek wnioskami, często zdradzająca zdolność przewidywania, ale też wstydliwie usprawiedliwiająca dawne błędy stanowi ciekawy subiektywny obraz krainy snu
o pucybucie zamieniającym się w milionera.