Przeskocz do treści

Hervé le Tellier, L’anomalie

Hervé le Tellier L’anomalie, Wyd. Gallimard, Paryż, 2020.

Otwierając L’anomalie, Hervé le Tellier po kolei przedstawia postacie swojej powieści. Spodziewałem się więc dość standardowej zapowiedzi kilku niezależnych wątków, które autor splecie na koniec. Myliłem się. Połączył je już w jednej trzeciej,
a potem nie mogłem się oderwać od lektury, żałując, gdy doszedłem do końca.

Autor od prawie trzydziestu lat należy do Ouvroir de Littérature Potentielle (Warsztatu Literatury Potencjalnej — OuLiPo), grupy literackiej, której członkowie stawiają sobie za cel tworzenie wartościowej literatury, narzucając jej różne normy
i ograniczenia, poszukując rozwiązań odmiennych od dotychczasowych. Znajdowanie nowych form wyrazu nie wydaje się jednak głównym celem L’anomalie. Dążenie do odpowiedzi na fundamentalne pytania — zdecydowanie tak.

Pomysł, który znamy już z literatury science-fiction, staje się punktem wyjścia do szeregu rozważań.

Le Tellier dzieli powieść na trzy części. Gdy w pierwszej czytelnik pozna już jej wszystkie główne postaci, autor zaprasza swoich bohaterów na pokład samolotu — wszyscy zapragnęli polecieć do Nowego Jorku, rozpoczynając podróż lub przesiadając się w Paryżu. Po burzliwym locie kontrola ruchu powietrznego dowodzona przez przedstawicieli służb wywiadowczych kieruje aeroplan do amerykańskiej bazy wojskowej. Okazuje się bowiem, że samolot, jego pasażerowie
i załoga przylecieli już do „miasta, które nigdy nie śpi” trzy i pół miesiąca wcześniej. Ci sami. Potem następują próba wyjaśnienia powodu tego niespodziewanego wydarzenia oraz szereg podpowiedzi dotyczących jego  konsekwencji.

L’anomalie stawia czytelnika wobec wielu pytań. Pomysł, który znamy już z literatury science-fiction, staje się punktem wyjścia do szeregu rozważań, z których najbanalniejszym jest odpowiedź na pytanie, jak to jest możliwe. Le Tellier przywołuje różne teorie funkcjonowania wszechświata, próbując, nie bez sarkazmu, nałożyć opisywane w nich reguły, modyfikując je, na przedstawiane wydarzenia. W istocie jednak autor dotyka problemu przeplatania się fikcji
i rzeczywistości, pyta o granicę pomiędzy nimi, a idąc jeszcze dalej, czy żyjemy naprawdę, czy też steruje nami zewnętrzna siła. A może jesteśmy jedynie komputerowymi programami, pyta niemal wprost, kilkukrotnie nawiązując do serii filmów Matrix. Nie on pierwszy i zapewne nie ostatni. Wystarczy przypomnieć realizowany obecnie przez HBO serial Westworld, ale także o wiele wcześniejsze opowiadanie Naciśnij Enter Johna Varleya, pomysł przywoływania materializujących się wspomnień przez zewnętrzną inteligencję w Solaris Lema i inne.

Wreszcie, w części trzeciej, wyobraźnia le Telliera pyta o tu i teraz. Jak rozwiązać pozornie nierozwiązywalne. Co ma zrobić dziecko, gdy nagle ma dwie matki? Jaką decyzję powinien podjąć młody mężczyzna, gdy pojawia się kopia jego narzeczonej, a z tą „wcześniejszą” zdążył się już ożenić? A jak one mają się zachować? Czy żona skacze ze szczęścia, widząc zdrową kopię swojego umierającego męża? To pytania, od których włos jeży się na głowie. A sami bokaterowie? Jak porozumieją się ze sobą? Ze sobą, czyli z kim?

L’anomalie zostało wydane w kolejnym roku po objęciu przez pisarza prezesury OuLiPo. Noblesse oblige. Uwielbienie Le Telliera dla innego twórcy grupy Italo Calvino przejawia się tu nie tylko nawiązaniem w ostatnim rozdziale do tytułu słynnej powieści Jeśli zimową nocą podróżny (tutaj), ale przede wszystkim konstrukcją książki, która podobnie do dzieła Włocha proponuje czytelnikowi różne gatunki literackie. Tytuły poszczególnych części powieści stanowią z kolei cytaty z dwóch wierszy jednego z założycieli OuLiPo Raymonda Queneau, w których pisze o braku strachu przed śmiercią, ale o obawie przed cierpieniem i życiową pustką1. Trudno też nie dostrzec w kilkunastu zdublowanych życiorysach puszczenia oka do Ćwiczeń stylistycznych Francuza (tutaj), a tworzeniem zaskakujących, ale możliwych dalszych dziejów życia ludzkich dubletów do powieści Życie. Instrukcja obsługi George’a Pereka. I wreszcie zakończenie przypominające finał wielkiej sagi, gdzie pomimo ostatnich liter układających się w słowo „fin” nic się nie kończy i wszystko jest możliwe.

1 Je crains pas ça tellment oraz Je n'ai donc pu rêver.

Obejrzyj film: