Przeskocz do treści

Piotr Strzeżysz, Powidoki

Piotr Strzeżysz, Powidoki, Wyd. Bezdroza (Grupa Helion), Gliwice, 2014.

Przypominacie sobie film Powidoki Andrzeja Wajdy, a szczególnie jedną
z początkowych scen, kiedy Władysław Strzemiński ustami Bogusława Lindy wyjaśnia, że „człowiek tylko to zobaczy, co sobie uświadomi”1? Dwa lata wcześniej taki tytuł nadał swojej książce Piotr Strzeżysz. Jego powidoki to zapamiętane sceny, spotkania i odczucia z miejsc, do których zawiodła go jego rowerowa pasja.

Zapytałbym, parafrazując Staffa, cóż jest piękniejszego niż podróż rowerem dająca poczucie wolności i pozwalająca przeżywać podróż tak, jak się wybierze? O tym właśnie pisze Piotr Strzeżysz. Jego Powidoki tworzą się ze scen na Islandii, gdzie dzika natura i ludzie w niej mieszkający stanowią jedność, niespiesznie odmierzając dzień za dniem oraz w Indiach, gdzie wszystko jest proste i nikt nie dziwi się rzece, deszczom i osuwającej się ziemi nagle zmieniającym codzienny rytm oraz turystom stanowiącym naturalne barany do ostrzyżenia. Narrator nie kryje się ze swoją naturą samotnika. Choć każdy dzień pragnie przeżywać po swojemu, ceni przypadkowe spotkania z ludźmi, z wahaniem przyjmując ich gościnność, by potem z zaciekawieniem poznawać ich życie.

Czułem, jakby pisał również o mnie, gdy czytałem
„Z pierwszych kilometrów właściwie niewiele pamiętam poza trudnym do opisania uczuciem nieskrępowanej wolności”.

Tom dwudziestu niewielkich reportaży i esejów autor zaczyna wspomnieniem początków swojej fascynacji rowerem. Czułem, jakby pisał również o mnie, gdy czytałem „Z pierwszych kilometrów właściwie niewiele pamiętam poza trudnym do opisania uczuciem nieskrępowanej wolności”2. Strzeżysz ujął mnie już na pierwszej stronie wstępu, do którego cytat — autor każdy rozdział rozpoczyna mottem, korzystając z innych źródeł pisanych — zaczerpnął ze wspomnień Adama Wodnickiego opisujących Camargue, jedną z najpiękniejszych krain łąk i rozlewisk, jakie zdarzyło mi się widzieć. Jego rowerowe wspomnienia z dzieciństwa to również uczucie zawodu, kiedy w czasie wspaniale zapowiadającej się wycieczki, będącej nagrodą za pomysłową relację z trasy pokonanej na dwóch kółkach, potrzeby sponsora zdominowały jej program. Czy właśnie wtedy narodził się samotny włóczęga? Jeszcze tylko wolontariat w domu opieki gdzieś w Anglii, który słowu „człowieczeństwo” nadaje właściwe znaczenie, a potem podążanie za znakiem drogowym, na którym w rysunkowym dowcipie Bohdan Butenko przed laty napisał: Gdzie oczy poniosą.

Książkę bardzo dobrze się czyta. Ten nie-przewodnik silnie przyciąga do miejsc, które opisuje. Jakby mimochodem poznaję wydarzenia i ludzi, zjawiska społeczne, ale nade wszystko ich indywidualny odbiór, taki strzeżyszowy powidok. Przewracając kolejne strony, nie czytam o podróży, lecz o podróżowaniu. To, co jednoznacznie widać w najnowszej książce Piotra Strzeżysza (Zaistnienia — recenzja tutaj), zaczyna się już w Powidokach. Te ostatnie kończą się początkiem nowej przygody, której kres z kolei, a może tylko przystanek, znajdziemy właśnie
w Zaistnieniach. Gdzie odnajdę środek? Poszukam.

Przeczytaj też recenzję książki Piotra Strzeżysza Sen powrotu.

1 cytat z filmu Powidoki w reżyserii Andrzeja Wajdy.

2 fragment pochodzi z omawianej książki.

Zobacz też film: